Zacznę może od tego, że śliwkową nutellę zakupiłam całkiem przypadkiem na blogerskim pikniku w naszym mieście. Kupiłam szczerze mówiąc z czystej ciekawości, podobała mi się nazwa, ale jakoś nie mogłam sobie wyobrazić smaku. Tak się złożyło, że schowałam ją do szafeczki i przypomniałam sobie o niej dopiero, jakoś w grudniu. Otworzyłam, spróbowałam...WOW. To jest kosmicznie smacznie! Postanowiłam, że w tym roku koniecznie muszę zrobić sama śliwkową nutellę, niestety nie wzięłam tego konkretnego przepisu :( Od czego jest internet. Znalazłam milion przepisów na śliwkową nutellę, więc okazało się, że żyłam chyba w innym świecie, nie znając jeszcze czeko-śliwki. Przyznaję, teraz moje życie wygląda zupełnie inaczej ;)
W każdym razie próbowałam odtworzyć ten zabójczy smak. Myślę, że udało się całkiem nieźle.
1,5 kg śliwek węgierek
50 ml wody
50 g kakao
25 g zmielonych orzechów laskowych lub włoskich
100 g cukru (dodałam też trochę swojego cukru z dodatkiem wanilii)
kilka łyżek rumu (dałam 5, ale myślę, że można więcej)
nie dodałam, ale myślę, że następnym razem dodam z pół tabliczki gorzkiej czekolady, zmniejszając nieco ilość cukru i kakao.
Tu uwaga. Ilość składników od razu można pomnożyć razy dwa, bo długo nie będzie trwało aż nutella zniknie.
Umyte i wypestkowane śliwki wkładamy do garnka o grubym dnie z niewielką ilością wody. Gotujemy na wolnym ogniu, często mieszając ok. 2 godziny aż się rozpadną. Dodajemy cukier, zmielone orzechy, kakao, czekoladę, rozrobiony w odrobinie wody rum. Mieszamy. Gorącą nutellę nakładamy do wyparzonych słoików, zakręcamy i odwracamy do góry dnem.