Orzechowe knedle z tofu ze śliwkami podane ze śliwkami, gruszką, czekososem, syropem klonowym i nerkowcami
Myśląc o tych knedlach obawiałam się, że podejście do nich skończy się jak moja próba lepienia trufli z tofu - z głową bezwładnie opadającą na szafkę i obklejonymi rękami. Na szczęście obyło się bez tego typu przyjemnych urozmaiceń, a procedura formowania trwała nie więcej niż dziesięć minut. Po spróbowaniu przemknęło mi przez myśl, że na blogu przydałaby się zakładka w stylu "Ulubione Śniadania" lub nieco bardziej wyrafinowane "Śniadania Master Chefa", bo te knedle na takie miano zdecydowanie zasługują :). Lekko orzechowe dzięki mące arachidowej, o idealnej konsystencji - ani zbyt miękkie, ani za twarde. Nigdy wcześniej przygotowywane przeze mnie knedle nie były jednocześnie tak posłuszne w przygotowaniu i dobre w smaku :)
Przepis:
- 200g tofu
- 15g mąki orzechowej
- 20g kaszy manny razowej
- 10g mąki ziemniaczanej
- 10g mielonego siemienia lnianego
- owoce do nadziania
Tofu blendujemy na gładko. Dodajemy po kolei suche składniki, cały czas blendując. Później ciasto mieszamy łyżką i zgarniamy w jedno miejsce garnuszka, aby powstała kula. Wkładamy do lodówki na około godzinę. Po wyjęciu ciasto nabieramy łyżką i w mocno zwilżonych dłoniach formujemy placuszek, na środek nakładamy owoce, które później zaklejamy po bokach i toczymy w dłoniach knedle. Można włożyć gotowe na noc do lodówki. Gotujemy w lekko osolonej, wrzącej wodzie około 5 minut, do wypłynięcia, następnie delikatnie wyciągamy łyżką na sitko.
Dzisiejszy dzień należy do tych mojego ulubionego rodzaju. Zamiast truchtać we mgle do szkoły leżę przykryta kołdrą, a moje myśli obracają się tylko wokół snów. Wstaję wypoczęta i w podskokach (jeśli tak można nazwać w tym wieku entuzjastyczne podbiegiwanie po domu) kombinuję w kuchni. Wiem, że czeka mnie dużo pracy, ale cieszę się na samą myśl, świadoma, że ten dzień nie będzie stracony. Jestem wagarowiczem z konieczności - jeśli mam wybór między stratą czasu w szkole, a przygotowaniem się w domu na sprawdziany, spokojnie, ze zrozumieniem i przyjemnością, wybieram to drugie (coś niczym mniejsze zło). Mam w planach odnowić przyjaźń z wirusami i bakteriami oraz wykiwać wszystkie algebraiczne parametry. Jak to w życiu bywa wczoraj wybrałam się specjalnie na sprawdzian z matematyki, a w nagrodę został przełożony na jutro z dodatkową partią materiału. Do tego cały dom wolny - mogę puścić wodze fantazji podczas przygotowywania obiadu. No żyć, nie umierać :> ... Tylko czy to normalne, że ostatnio śpię po 10 godzin na dobę...?