Lody śliwka-banan i śliwka-banan-kakao z waniliowym kremem z nerkowców, kakaowcem, morwą białą i konopią
Chcecie wiedzieć jaki jest szczyt lenistwa? Wstać zbyt późno, mieć cały poranek dla siebie, a do tego być zbyt leniwym, by przygotować śniadanie z rangi tych, na które zwykle nie ma się czasu. Dlatego dziś przygotowuję najprostsze z najprostszych bananowe lody. Aby nie zapomnieć o darach jesieni, dorzucam do nich garść śliwek węgierek, a wykorzystując namoczone uprzednio nerkowce, przygotowuję improwizowany krem, który okazał się prawdziwą perełką w całym śniadaniu. Wracając do "leniwych" zwyczajów, przekładając lody do miseczki jestem zbyt niecierpiliwa, aby zgarniać pozostałości lodów ze ścianek naczynia oraz blendera. Przygotowując krem, nie mam cierpliwości, aby zmielić orzechy do końca, a wykańczając wierzch dodatkami nawet nie silę się na ich specjalny dobór - wyciągam z szuflady to, co mam pod ręką: morwę, ziarno kakaowca oraz konopię (tej nawet nie musiałam wyciągać - mama nie pozwala jej chować, bo odkąd usłyszała o jej "cudownym działaniu", codziennie przed wyjściem do pracy ładuje sobie porządną dawkę do lunchboxa :P). To śniadaniowe lenistwo chyba jest spowodowane myślą o czekającej mnie dziś nauce chemii i biologii, która jednak okazuje się zajęciem nieporównywalnie przyjemniejszym niż siedzenie przez kilka godzin, słuchając wywodów wychowawczyni, oglądanie filmów na religii, czy po prostu marnowanie czasu na wfie, bo "nauczyciela brak". Miły dzień się zapowiada :)
Przepis:
Lody:
- 3 duże, zamrożone banany
- miseczka zamrożonych śliwek
- kopiata łyżka kakao
- cynamon
Banany kroimy w plasterki, a śliwki na mniejsze kawałki. Wrzucamy do naczynia, dodajemy cynamon i dokładnie blendujemy. Przekładamy na chwilę do zamrażalnika, a po wyciągnięciu połowę przekładamy do miseczki, a do drugiej połowy dodajemy kakao, blendujemy i dodajemy do śliwkowej części w miseczce.
Krem:
- 25g nerkowców
- mleko (tu waniliowe owsiane:
- łyżeczka syropu klonowego
- ziarenka z kawałka laski wanilii
Nerkowce namaczamy przez noc w wodzie. Rano przepłukujemy, odsączamy i przekładamy do małego garnuszka. Dodajemy syrop klonowy i wanilię, blendujemy, a następnie dolewamy kapkę mleka i podgrzewając na małym ogniu i często mieszając blendujemy do uzyskania w miarę gładkiej polewy. W zależności od porządanej konsystencji, dodajemy nieco mleka lub "odparowujemy", podgrzewając i mieszając.
Niewspomnienie o atmosferze w domu byłoby szczytem niedbalstwa i ignorancji po wszystkich Waszych wczorajszych komentarzach pełnych troski, za które winna jestem Wam ogromnego podziękowania. Sytuacja prezentuje się następująco: odbycie szczerej rozmowy z mamą utwierdziło mnie w przekonaniu, że wydatek korepetycji nie doprowadzi nas do bankructwa, a wszczynając awantury z tatą, próbuje ona wymóc na nim jakikolwiek wkład w moje utrzymanie poza sobotnim zakupem serków (które ostatnio nawet okazują się niepotrzebne, wraz z rosnącą ochotą na owoce). Jednak dzięki tym sporom zaczęłam bardziej doceniać możliwość nauki: tak jak w ubiegłym roku dodatkowe 1,5 godziny biologii było dla mnie męczarnią unikaną, jeśli tylko zdarzyła się sposobność, tak w tym roku nie robię uników, a na lekcje idę z uśmiechem na twarzy i zamiarem wyniesienia z nich jak najwięcej.
Z innej beczki: wiecie czyje słowa aprobaty i pochwały są największą motywacją i cieszą najbardziej? Nie rodziny, nawet nie przyjaciół, a nauczycieli - tych prawdziwych, od serca, którzy zawsze byli autorytetami, a w gorszych chwilach wykazywali zrozumienie, podawali pomocną dłoń lub reagowali w razie potrzeby. Obcy ludzie, a wśród kilkudziestu osób potrafią dostrzec Twój problem szybciej niż najbliźsi. I tak jak nie cierpię instytucji, którą jest moja szkoła, tak jestem ogromnie wdzięczna losowi, że trafiłam właśnie na takich ludzi.