Wracam do świata żywych. A przynajmniej na weekend. Ostatni tydzień dał nieźle w kość, zabrał trochę sił, ale dodał wiary i radości. Mimo, że spałam po 5 godzin, a o cieplutkim obiadku mogłam tylko pomarzyć.
Kiedy tak biegałam między zajęciami, znalazłam chwilkę żeby trochę pomarzyć. I takie cele mi się nasunęły na myśl:
1. Wybrać specjalizację i znaleźć pracę, która będzie przynosić mi radość, satysfakcję i pewność siebie. I to chyba najtrudniejszy punkt z moich małych marzeń. Szczególnie, kiedy sama jeszcze nie wiem, czego w sumie chcę. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych 2-3 lat wreszcie się z tym ogarnę..
2. Mieć swój własny kąt - dom, mieszkanie, nieważne. Byle było nasze. :)
3. Mieć psa. Niespełnione marzenie z dzieciństwa. Prawdę mówiąc chętnie wzięłabym jakiegoś psiaka ze schroniska, każdy potrzebuje miłości i rodziny. Z drugiej strony kiedy oglądam filmiki z mopsami, po prostu nie mogę się napatrzyć na te malutkie prosiaczki. :D Może uda mi się to wszystko jakoś połączyć, bo tutaj wystarczą tylko chęci.
4. Nadal w pełni akceptować siebie i zmieniać to, co powinno być zmienione.
5. Zacząć w 100% otaczać się ludźmi, z którymi będę czuła się pewnie, bezpiecznie i szczęśliwa. Żadnego narzekania i jęczenia, żadnego samolubstwa, żadnego wysysania energii.
To co? Zabieram się za robotę! *
A może Wy chcielibyście się podzielić swoimi planami? Wiem, że czasami lepiej nie zapeszać, ale jeśli naprawdę się czegoś chce, można to osiągnąć, nawet jeśli się komuś wygada :)
* A co do roboty, to przepraszam za brak odezwu na Waszych blogach. Na dniach na spokojnie usiądę i wreszcie poczytam, co u Was słychać, bo strasznie się stęskniłam :)