Pamiętacie październikowe wyzwanie offline? Pisałam o nim w postach:
Wyzwanie: miesiąc offline i
Podsumowanie wyzwania offline. Dlaczego o nich wspominam? Ponieważ
wyzwanie to było początkiem kształtowania mojej wieczornej rutyny. Kilka czynności, które podjęłam w październiku zostało ze mną do dziś - bardzo się polubiliśmy! Te parę rzeczy, które zaczęłam robić codziennie wieczorem pozytywnie wpłynęło na moje samopoczucie, zarówno wieczorem, jak i rano, a także na ogólną organizację mojego dnia.
Ostatnimi czasy zainteresowałam się też tematyką produktywnych poranków i szybszego rozpoczynania dnia. Jest na ten temat cała masa wpisów i filmów na YouTube (niedługo zamieszczę te co ciekawsze) - planuję zresztą na ten temat wpis w związku z moim twardym postanowieniem wcześniejszego wstawania, które planuje wprowadzić w życie od przyszłego tygodnia. Paradoksalnie, w tym tygodniu śpię do coraz późniejszej godziny. Dwa dni z rzędu obudziłam się o 10, a dziś pobiłam rekord - 11. Zrzucam to na karb wolnych dni (sesja, brak zajęć na uczelni) oraz... choroby. Tak! Znowu jestem chora! Jelitówki tak mnie osłabiły, że dopadła mnie infekcja wirusowa. A co jest najlepsze na chorobę? Sen!
Ale nie o śnie i wczesnym wstawaniu dzisiaj. Dziś o rutynie, nad którą ciągle pracuję, aby stała się w 100% naturalna, ale która cudownie ułatwia życie!
Przedstawię Wam to najpierw z mojego subiektywnego punktu widzenia. Wieczorna rutyna to dla mnie swego rodzaju rytuał, który powoli przygotowuje mnie do kolejnego dnia. Jeżeli część kroków pominę, kładę się do łóżka niespokojna, świadoma rzeczy, które będę musiała zrobić o poranku. Nieumyte naczynia machają do mnie z kuchni, a szafa jęczy na samą myśl, że rano będę w pośpiechu otwierała jej drzwi, wyciągając kolejne ciuchy na zewnątrz.
Adam Tucholski o tym, jakie rzeczy warto jest zrobić po godzinie 19:00.
W tym krótkim filmie słów mówionych brak, ale większość z tych 10 czynności znajduje się w mojej wieczornej rutynie.
Czynności, które mają przygotować mnie do następnego dnia:
1. Jeżeli nie zrobiłam tego wcześniej -
przygotowuję dokładny plan na następny dzień. Jeśli zrobiłam to wcześniej, sprawdzam jak on wygląda. O tym, w jaki sposób przygotowuję plan dnia możecie przeczytać w poście:
Jak się zorganizować, by nie zwariować?
2. Oczyszczam przestrzeń w pokoju - chowam leżące na wierzchu ubrania, porządkuję biurko, stolik nocny, aby po przebudzeniu moją pierwszą myślą nie było: "trzeba posprzątać". Czasem ten punkt zawalam, ale pracuję nad nim.
3. Nastawiam ekspres do kawy - znacznie fajniej jest wciskać rano jednej guzik, aby włączyć parzenie kawy, niż czyścić sitko, wlewać wodę itd. W przygotowanym ekspresie kawa robi się sama!
4. Myję naczynia - bo za każdym razem, gdy widzę rano zawalony zlew, żałuję, że nie zajęłam się naczyniami dzień wcześniej.
5. Przygotowuję torbę na uczelnię/do pracy - kolejna rzecz, która przyspiesza działanie o poranku! Czym innym jest chwytać przygotowaną torbę, a czym innym jest burza mózgu z rana, która zwykle kończy się nie zapakowaniem czegoś istotnego. Na przykład ładowarki do laptopa w dniu pełnym wykładów (tak, zdarzyło mi się to nie raz).
6. Przygotowuję ubrania na następny dzień - jeśli tego nie zrobię wieczorem, następnego dnia potrafię zmarnować naprawdę dużą część poranka przed szafą. Dlatego w dni, kiedy mam rano zajęcia na uczelni, wiem, że przygotowanie ubrań dzień wcześniej to najważniejsza czynność wieczorem.
7. Przygotowuję śniadanie i jedzenie do pracy/na uczelnię - nie każde śniadanie mogę przygotować w całości dzień wcześniej (typu omlet), ale staram się chociaż pokroić owoce czy wymieszać składniki do jaglanki.
Czynności, które mają mnie wyciszyć przed snem:
1. Po godzinie 22 nie wchodzę na FB, Instagrama i pocztę - późny wieczór to czas dla mnie - wiadomości mogą poczekać. Tę zasadę dopiero uczę się wprowadzać w życie, czasem się wyłamuję, ale mój wieczór jest znacznie przyjemniejszy bez internetu.
2. Czytam książkę - nie wyobrażam sobie pójść spać bez przeczytania chociaż jednej strony książki. Stało się to dla mnie nawykiem i ostatnio czytałam nawet o 3 w nocy, po powrocie z imprezy ;) Czytanie wycisza, usypia i jest świetnym zakończeniem dnia.
3. Koloruję - przez 10-15 minut. Nie codziennie, bo częściej wybieram książkę, ale staram się wygospodarować na to trochę czasu kilka razy w tygodniu.
4. Nie ćwiczę wieczorem - zamiast tego rozciągam się, lub rolluję. Intensywny trening wieczorem dodaje energii, pobudza, a rozciąganie wycisza i uspokaja. Muszę Wam powiedzieć, że odczuwam różnicę w zasypianiu w dni, kiedy prowadzę zajęcia taneczne wieczorem i w dni, kiedy ich nie prowadzę. Łatwiej mi się wyciszyć wtedy, kiedy moje wieczory są pozbawione aktywności fizycznej.
5. Tworzę odpowiedni klimat - nie zawsze są to zapalone świece, ale przygaszone światło idealnie nastraja do snu.
Co powiecie na taką wieczorną rutynę? Jak to wygląda u Was? :)