Święta, święta i po świętach.
Dla mnie ten okres jest co roku niezwykle ważny, bowiem na co dzień mieszkam 300 km od rodzinnego Gdańska. Uwielbiam ten czas, kiedy cała rodzina spotyka się kilka dni pod rząd przy świątecznym stole. Ze wszystkimi jestem bardzo związana i nie wyobrażam sobie świąt bez tak licznego grona bliskich. W tym roku wyjątkowo dużo powspominaliśmy - od czasów dziadków, przez młodość moich rodziców, po moje najmłodsze lata i czas upływał cudownie, ale też niestety bardzo szybko.
Przez te kilka dni praktycznie nie ruszałam komputera i śmiem stwierdzić, że niczego przez to nie straciłam, a wiele zyskałam: pomijając czas spędzony z rodziną, po dość długiej przerwie od regularnego czytania przeczytałam dwie książki, posegregowałam sprawy studenckie, przygotowałam własny organizer na rok 2015 i podjęłam decyzję o kilku małych osobistych projektach.
Jak zwykle, nowy rok rodzi w nas burzę emocji i wzrost motywacji o 200%. Planujemy, zapisujemy, obiecujemy sobie i wszystkim wokół, zapisujemy noworoczne cele i... gdy lecą kolejne dni stycznia realizujemy swoje plany najpierw z zacięciem na twarzy, a potem z coraz mniejszym poziomem energii powoli o nich zapominamy i w sumie stwierdzamy, że rok wcześniej było dobrze, to po co się męczyć.
To co jest nie tak? Mamy nie planować? Nie obiecywać sobie? Oczywiście, że powinniśmy to robić! Ale mam wrażenie, że zawsze bierzemy na siebie zbyt wiele i potem po prostu, przytłoczeni ilością celów do zrealizowania, odpuszczamy. Sama tak często robiłam: planowałam aktywne prowadzenie organizera, tworzenie planów zadań na cały tydzień, wyjazd do Grecji czy po prostu pilniejsze przygotowywanie się na zajęcia. A potem klapa. Bo pojawiały się poświąteczne obowiązki, sesja egzaminacyjna, itd., itd. a noworoczne cele odchodziły w niepamięć.
Od jakiegoś czasu zauważyłam jednak postęp w swojej cesze charakteru, jaką jest: wytrwałość. Plany tygodniowe czy miesięczne są o niebo łatwiejsze do zrealizowania niż plany abstrakcyjne, pt. "kiedyś to zrobię." Dlatego na 2015 r. zaplanowałam sobie kilka celów, ale podzieliłam je na konkretne miesiące lub okresy. Ponadto spersonalizowałam swój organizer, dostosowałam go do własnych potrzeb, założyłam dziennik żywieniowy - ogółem rzecz biorąc, przygotowałam się organizacyjnie do realizowania planów na Nowy Rok.
Organizer:
- z harmonogramem i zadaniami na każdy dzień roku,
- z celami na każdy miesiąc
- z celami na cały rok
- z miejscem na notatki przy każdym miesiącu
- z miejscem na zapisywanie pomysłów na przepisy
- z miejscem na zaplanowane bieg w 2015 r.
Moje plany na 2015 r. nie są wielkie - stoją raczej pod hasłem rozwoju osobistego. Nie planuję super wakacji, bo te najfajniejsze, są często spontaniczne. Nie planuję odłożenia określonej sumy złotówek, bo nie jestem w stanie przewidzieć niektórych wydatków. Sferę życzeń zakupowych, wyjazdowych, itp. pozostawiam z boku. W tym roku stawiam na to, co może pomóc mi rozwinąć swój charakter, wytrwałość, pomoże dostrzec piękne chwile w życiu i co nauczy mnie przydatnych umiejętności. Stawiam na rzeczy, które są ode mnie zależne.
1. Na styczeń i luty, z racji sesji egzaminacyjnej nie planuję żadnych wyzwań - w te miesiące skupiam się po prostu na nauce.
2. Po raz kolejny chcę podjąć wyzwanie biegowe - tym razem w marcu, w ramach przygotowań do półmaratonu - cel: 125 km w miesiąc.
3. W kwietniu chcę skupić się na kondycji własnego ciała.
4. Maj i czerwiec to ponownie czas na naukę.
5. Wakacje to czas na tworzenie domowych przetworów - nigdy nie zrobiłam własnych słoików. W tym roku mam plan zaszyć się na dwa tygodnie na wsi i nabyć tę umiejętność!
Na kolejne miesiące na razie nic nie zaplanowałam - czas pokaże :)
Plany na cały rok:
Natknęłam się dziś na dwa ciekawe projekty, których planuję się podjąć w ramach rozwoju osobistego. Bo często tak jest, że mając wiele, nie dostrzegamy małych rzeczy i wydaje nam się, że jesteśmy nie do końca szczęśliwi. Należę do osób, które potrafią się cieszyć ze wszystkiego, ale wiem też, że zdarza mi się nie dostrzegać pięknych chwil wokół mnie lub tego jak wspaniali ludzie mnie otaczają. Te dwa projekty zafascynowały mnie i uważam, że świetnie nadają się do realizacji w 2015 roku!
#100happydays - 100-dniowy projekt, w którym codziennie, przez 100 dni, rejestrujemy moment, chwilę z życia, która sprawia nam radość. Zdjęcia publikujemy na wybranym portalu. Do projektu można dołączyć tu:
http://100happydays.com/
365 grateful - całoroczny projekt kobiety, która mając kochającą rodzinę nie potrafiła dostrzec szczęścia w swoim życiu. Przez cały rok robiła zdjęcia chwil, za które była wdzięczna, tworząc jednocześnie album z tymi wspaniałymi chwilami. Dzięki tym zdjęciom Hailey odkryła m.in. wyjątkowe rzeczy, które każdego dnia robi dla Niej mąż, a których w codzienności nie dostrzegała. Więcej o projekcie i efektach możecie przeczytać tu:
http://365grateful.com/ Polecam obejrzeć również film z występu Hailey w Ted
Zdjęcia możecie (lub nie) publikować na Instagramie, Facebooku czy Flickr. Ale możecie też zatrzymać je dla siebie, jako coś niezwykle intymnego. Ja tak planuję właśnie zrobić z projektem 365grateful :)
Ostatnią rzeczą, której chcę się podjąć, jest wyzwanie książkowe - czytanie niegdyś było dla mnie podstawowym zajęciem w ciągu dnia. Wraz z upływem lat dalej jest to moja ogromna pasja, ale od której niestety w znacznym stopniu odeszłam dla tańca czy nauki. Przez okres świąteczny ponownie złapał bakcyla czytania i na pewno nie wypuszczę go tak szybko.
A jak z Waszymi planami?
Od siebie przesyłam Wam moc wytrwałości (zostawiając trochę sobie.) Powodzenia!