Wczoraj czekolada, a dziś pasztet! No cóż...trzeba jakoś te smaki wymieniać ;) A, że kobieta zmienną jest to dzisiaj totalnie inaczej, ale nie oznacza, ze gorzej :) Polski rynek coraz bardziej mnie zaskakuje, bo coraz to więcej pojawia się wegański zamienników. Chyba najwięcej znajdziemy różnych past, hummusów czy właśnie pasztetów, które nawet pojawiają się na półkach zwykłych marketów. To strasznie cieszy i oby tak częściej i więcej! :)
Ja uwielbiam roślinne pasty i jadam je codziennie do obiadu. Moim ulubieńcem jest hummus, ale i dobrym vege pasztetem nie pogardzę :) Ten dodatkowo jest z ciecierzycy, a więc zapowiadało się pysznie. Czy tak też było? Zapraszam do czytania :)
Skład:
Wygląd i smak: Bardzo ładny i zgrabny słoiczek, który skrywa w sobie wegański pasztet z żurawiną. Połączenie niby popularne, ale dla mnie nie typowe i bardzo ciekawe. Lubię łączyć smaki wytrawne ze słodkimi, a więc tego eksperymentu się nie bałam, ba, byłam piekielnie ciekawa :) Szybki wgląd na skład, same pyszne składniki, a więc szybko otwieramy! Już po odkręceniu wieczka wiedziałam, że to będzie pyszne :) Zacznę od zapachu, który był bardzo aromatyczny. Wyraźnie czułam cebulkę, żurawinę i pieprz :) Bardzo ciekawa nuta, która od razu wywołała u mnie burczenie w brzuchu. Pasta miała dosyć suchą konsystencję, ale tak to jest przy produktach z małą ilością oleju w składzie :) Na szczęście była była bardzo kremowa i smarowna, a więc ta suchość nic mi nie przeszkadzała. Smak? Intrygujący, lekko ostrawy i na prawdę bardzo dobrze doprawiony. Wyraźnie czułam żurawinę, która tylko podkręcała smak, ale i też podsmażaną cebulkę i sporą ilość pieprzu. Miałam też wrażenie, że czuje odrobinę jałowca, ale tego składnika w składzie nie znalazłam. Pasta świetnie sprawdza się na chlebie, waflach ryżowych czy krakersach ;) Fajna, bardzo kremowa, ale dla mnie ciut za sucha i pieprzna. Ogólnie warto spróbować, a ja sama chętnie jeszcze do niej wrócę :)
Podsumowując:
8/10
Czy kupię ponownie? - Tak