Szok i niedowierzanie...zamknęli mi Almę w manufakturze Łódź! :'( Teraz prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek będę w tym sklepie wynosi ZERO, bo Alma jest jeszcze jedna, ale w takim miejscu w, którym jeszcze NIGDY nie byłam i raczej NIGDY nie będę, bo to kompletnie nie moje rejony i kawał drogi ode mnie. Jestem wściekła, bo można tam dostać mnóstwo wegańskich rzeczy, pyszne hummusy, ciekawe wersje Lindt i RS, a także innych zagranicznych łakoci...eh, szkoda, wieeelka szkoda :/
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Polsoja ostatnio wysłałam mi do przetestowania ich nowe produkty, które niedawno wkroczyły na rynek. Wielu polskich wegan domagało się i prosiło firmę o ''gotowce'' obiadowe, które wystarczy tyko podgrzać aby uzupełniły danie. Polsoja okazała się być firmą z klasą i posłuchała swoich konsumentów! Na rynek wprowadzono tofu mielone, falafele i stripsy z tofu. Dziś post o falafelach, które tak bardzo skradły moje serce, że w zaledwie tydzień poszły 2 opakowania! Zapraszam :)
Skład:
Wygląd i smak: Jak falafel wygląda każdy widzi i (chyba) wie, bo jest to dość charakterystyczna potrawa. Falafele to nic innego, jak kuleczki zrobione z ciecierzycy i masy aromatycznych przypraw! W tym niepozornym opakowaniu znajduje się 9 takich kuleczek i śmiało starczają na 2 obiady (przynajmniej u mnie z dużą ilością dodatków).
Zacznę od zapachu, który jest tak mocny, że po otworzeniu pachnie w całej kuchni - serio! Nuta indyjskich przypraw? Nie wiem sama, ale jest to zapach tak intensywny, że aż ślinianki produkują za dużo śliny hehe ;) Falafele jadłam na 2 sposoby - na ''surowo'' czyli bez żadnego podgrzewania i po usmażeniu. Osobiście do gustu przypadły mi te smażone (ach ta chrupiąca skórka ♥), ale na zimno też dawały radę. Ich konsystencja przypomina mi trochę moje kotleciki z tofu (
zapraszam po przepis), ale jednak są mniej gładkie, a bardziej ''ziarniste'' i zbite. W środku można znaleźć kawałeczki podsmażonej cebulki czy kawałeczki nie do końca zmielonej ciecierzycy. Daje to fajny efekt chrupania, a że ja chrupać lubię, to mi kompletnie nie przeszkadzało! Przyprawy dają się we znaki też przy jedzeniu, więc zwolennikom łagodnych smaków nie bardzo przypadną do gustu. Są po prostu CUDOWNE i już nie mogę się doczekać kiedy w końcu zawitają w moim Tesco. Chyba będę je kupować nagminnie, bo po prostu mój brzuch się w nich zakochał :D Cena jest trochę wysoka, nie obraziłabym się gdyby zniżyli ją do 7-8 zł, ale i tak uważam, że falafele są nawet warte tych 13! Pyszne, polecam, bo na prawdę warto spróbować :)
A tak się prezentuje w obiadowej wariacji ;) Oczywiście nie jest to obiad kompletny, bo miałam jeszcze bułkę sojową (ta z PiP wymiata! ♥) i pyszną pastę (będzie na blogu!) :)
Podsumowując:
11/10, a co! ;)
Cena - ok. 13 zł Tesco
Czy kupię ponownie? - Tak, tak, tak!