Czas na drugą i ostatnią część czekolad od Plamil!
Poprzednią znajdziecie tutaj, a dziś pojawi się dużo więcej moich czekoladowych ulubieńców tej marki :) W dzisiejszej recenzji zestawiłam bardziej klasyczne wersje tych czekolad, które są zdecydowanie bardziej uniwersalne :) Jak wypadła reszta rodziny od Plamil? Zapraszam do czytania! :)
Składy:
COOL MINT DARK - Znowu mięta? No niestety, ale wcale nie dziwię się temu, że znów pojawia się tutaj takie zestawienie smakowe. Czekolady są przecież produkcji brytyjskiej, a w Wielkiej Brytanii uwielbiają to połączenie! Tutaj recenzja będzie bardzo krótka i bez rozwodzenia się - czekolada nie smakowała mi, bo jest tak miętowa, że dla mnie to stanowcza przesada. Ta tabliczka skierowana jest zdecydowanie dla miłośników mięty i jej bardzo wyrazistego smaku. Ta jednak różni się od miętowej czekolady z poprzedniej recenzji, bo podczas jedzenia ma się wrażenie, że ona tak jakby chłodzi w język. No nie dla mnie, ale jeśli kochacie miętę to kupujcie!
1/10
KAWOWA - Pijać kawy nie lubię i kompletnie mi nie smakuje w formie napoju, ale zapach kawy czy słodycze z jej udziałem ostatnio strasznie polubiłam! Nawet przeprosiłam się z kawowymi Merci, których tak bardzo nie lubiłam przez wiele lat. Do tej tabliczki podeszłam z ogromną nadzieją, bo nie dość, że mamy w niej udział kawy to jest to czekolada gorzka - czyli moja ulubiona! Tutaj jest 72% kakao czyli to moja ulubiona ilość jeśli chodzi o tabliczki. Nie jest to za dużo ani za mało, a właśnie tak w sam raz i idealnie. Po otwarciu tej czekolady pierwsze co poczułam to silny i bardzo intensywny aromat świeżo zaparzonej kawy. Od razu ślinianki zaczęły mi pracować na najwyższych obrotach i się zakochałam! Czekolada pięknie się łamała, a smakowała...no bajecznie! Miłość od pierwszego gryza :) Słodka, bardzo aromatyczna i przełamana kopem dobrego espresso. To coś dla miłośników kawowych doznań.
100/10!
POMARAŃCZOWA - Tak jak przeprosiłam się z kawą słodyczach, tak samo zrobiłam z pomarańczą. Coraz więcej czekoladowych smakołyków z jej udziałem mi pasuje pod jednym warunkiem - nie może być to skórka pomarańczowa! To już by nie przeszło ;) Tutaj na szczęście mamy aromat, a nie skórkę, a więc szybko zabrałam się za jej test bez większych obaw. Już po otwarciu pierwsze co przyszło mi na myśl to nasze Delicje Szampańskie. Uwielbiam je, a więc byłam przekonana, że ta czekolada również mi posmakuje. Ja wypadła? Bardzo pozytywnie! Tutaj mamy odrobinę mniej kakao bo 60%, ale moc kakao dawała o sobie znać. Aromat pomarańczowy był bardzo naturalny i smakiem przypominała właśnie nasze krajowe ciasteczka, ale w formie uroczej tabliczki - pycha :)
10/10
GORZKA I GORZKA BEZ DODATKU CUKRU - Te dwie tabliczki postanowiłam zrecenzować równocześnie, bo dla mnie nie różnią się smakiem :) Jedna jest w wersji bez cukru, a zamiast niego została posłodzona ksylitolem. Tabliczki mają idealną zawartość kakao, po otwarciu pachną pięknie i aż proszą się o zjedzenie! Obie smakują jak typowe gorzkie czekolady, pięknie się łamią i ciężko zaprzestać na jednym kawałku. Smakują dla mnie identycznie i nie wyczułam różnicy między tą słodzoną cukrem, a tą słodzoną ksylitolem. Obie są pyszne i warte spróbowania!
10/10
EKSTRA GORZKA - Jak już pisałam wcześniej, dla mnie gorzka czekolada nie powinna mieć więcej niż 75% kakao, bo po prostu te z wyższą jego zawartością są dla mnie zbyt gorzkie. Do tej tabliczki podchodziłam trochę jak pies do jeża, ale w końcu przekonałam się i spróbowałam. To 87% kakao dawało o sobie znać już po samym otwarciu. Aromat był bardzo, ale to bardzo intensywny, ale w przyjemny i kuszący sposób. Tabliczka pięknie łamała się z trzaskiem, a smakowała...o dziwo smacznie! Nie była tak wciągająca jak te z niższą zawartością kakao, ale jedzenie jej było przyjemne ;) Zdecydowanie tutaj wystarczy malutki kawałek aby zaspokoić chęć na czekoladę. Smaczna, ale raczej dla osób gustujących w tabliczkach 80%+ ;)
8/10
MLECZNA - Miałam już przyjemność testować wiele mlecznych czekolad wegańskich, ale te często nijak mają się do smaku mlecznej czekolady z mleka krowiego. Do tej podeszłam z wielką nadzieją po poprzednich pysznych doznaniach z innymi smakami. Lubię testować różne mleczne wegańskie czekolady bo są bardzo intrygujące i zdecydowanie warte spróbowania. Ta tutaj ma 45% kakao, co i tak jest znacznie większą ilością niż niektóre klasyczne mleczne czekolady. Po otwarciu pachniała pięknie niczym dobrze znana wszystkim Milka. Mleczny aromat był wręcz nieprawdopodobny i bardzo mnie zaintrygował, bo za nic w świecie nie mogłam zrozumieć jak oni uzyskali taki zapach bez ani grama mleka! Szybko zabrałam się za jedzenie i serio nie zawiodłam się. Czekolada smakowała jak najprawdziwsza mleczna czekolada i nawet moi rodzice nie zorientowali się, że jest wegańska! Mleczną nutkę da się wyczuć i nie jest ona sztuczna. Dodatkowo nie pozostaje nam proszkowy posmak na języku i czekoladę je się z ogromną przyjemnością. Pyszna i usatysfakcjonuje wszystkich, którzy z jakiś powodów nie mogą zjeść zwykłej mlecznej czekolady.
10/10