To był chyba najgorszy dzień w tym roku! Pobiłam rekord pecha i nieszczęścia prawdopodobnie do końca zimy. Najpierw wymyśliłam sobie ananasa, bo tato kupił mi tak cudownego, dojrzałego i pachnącego, że prosił się o obranie. Okey, pokroiłam sobie, zabrałam się do jedzenia i dostałam IDENTYCZNEGO uczulenia jak od kiwi! Spuchł mi język, zaczął piec, obłazić ze skórki i krwawić, a tu zaraz miałam wychodzić do szkoły...no fajnie. Poszłam, przeprosiłam panią, że się spóźniłam i przez dobre 3 godziny lekcyjne siedziałam z chusteczką i wycierałam sobie krew z języka, bo jej smak jest po prostu paskudny. Potem czekała mnie niezapowiedziana kartkówka z polskiego (dostałam 3, jest moc :D), a potem z niemieckiego! Masakra :/ Z niemieckiego znowu zaczynam złą passę, bo już mam dwie pały, których poprawić się nie da...a tak bardzo chciałam mieć 4 na koniec :'( Na sam koniec, gdy wracałam do domu, ochlapał mnie błotem samochód i wracałam cała brudna, łącznie z włosami i szkłami w okularach...i jeszcze ten baton, masakra.
Zapraszam do czytania ;)
Skład:
Wygląd: Nie pytajcie mnie czemu ja to dziadostwo kupiłam, bo nawet sama nie wiem. Opakowanie jest mega kiczowate, brzydkie i jeszcze te cytrusy? Nie...przecież ja nigdy bym czegoś takiego nie kupiła! Było to tak dawno, że już nie pamiętam, a za każdym razem kiedy wpadał mi w ręce, to skutecznie go odkładałam, bo cytrusy w słodyczach to zło. Wracając do opakowania...grafika jest bardzo słaba, mało zachęcająca. Właściwie to ja nie mam pojęcia, co ma jeż do limonek, batona czy ''bycia fit' jak nazwa wskazuje? A może jeż to po prostu ostrzeżenie, że baton jest tak paskudny, że aż kuje? W sumie...
Smak: Zacznę od zapachu, który od razu skojarzył mi się z tanimi kostkami do kibla. Tak sztucznego i chemicznego zapachu cytryny to dawno nie czułam. Polewa pachniała jak margaryna i nic więcej, a ''kwaskowy'' zapach jogurtu uleciał chyba na magazynie firmy. ''Jogurt'', który oblewa tego batona to mieszanka oleju (palmowego) z margaryną i bóg wie jeszcze czego. Tłusta, proszkowa i paskudna, przesiąknięta smakiem kostki do kibla. Środek wcale nie jest lepszy, bo tutaj smak chemicznej cytryny jeszcze bardziej się nasila - okropne! Na samą myśl o tym, że ja to w ogóle do buzi wzięłam, przyprawia mnie o mdłości. Dawno nie jadłam tak paskudnej rzeczy, a
Wedel Tiramisu czy
Nestle Dulce De Leche to przy tym czymś rarytaski.
NIE polecam - unikać!
Podsumowując:
0/10
Cena - ok. 2 zł Decathlon
Czy kupię ponownie? - Nigdy przenigdy!