Post miał pojawić się nieco wcześniej, jednak internet nie chciał ze mną współpracować. Jednak się nie poddaje. Karnawał minął szybko a podczas niego zdołałam upichcić takie oto pyszności. Faworki te są właśnie takie jakie lubię najbardziej: kruche, cieniutkie i pyszne ;).
2 szklanki mąki pszennej
3 łyżki masła
2 łyżki śmietany kwaśnej
5 żółtek
50 ml mocnego alkoholu
szczypta soli
smalec lub olej do smażenia faworków
cukier puder do posypania faworków po upieczeniu
Mąkę przesiewamy przez sito, dodajemy masło, żółtka, śmietanę, alkohol i szczyptę soli. Wszystko dokładnie ze sobą zagniatamy, ciasto należy dobrze wyrobić dlatego ugniatamy i maltretujemy je długo na stolnicy (ok.15 minut) do momentu w którym w cieście zauważymy tworzące się pęcherzyki powietrza.
Następnie ciasto wkładamy do lodówki na około godzinę, aby je schłodzić.
Po upływie tego czasu rozwałkowujemy ciasto tak cienko jak tylko to możliwe, następnie radełkiem lub nożem kroimy je na paski nacinając je w środku tak by powstała dziurka przez którą przełożymy jeden z końców, tworząc w ten sposób charakterystyczne falowanie.
W garnku rozgrzewamy tłuszcz w którym będziemy piec nasze ciasto.
Faworki smażymy na złoty kolor z obu stron po około 2 min.
Upieczone faworki odsączamy z nadmiaru tłuszczu przez wyłożenie ich na ręcznik papierowy zaraz po upieczeniu. Na koniec obsypujemy je cukrem pudrem.