Lipiec obfituje dla mnie dobrymi podróżami. Jestem młoda głodna poznawania świata i nawiązywania nowych relacji. Spotykania się z dobrymi ludźmi, którzy potrafią uśmiechnąć się do życia i łapczywie zachłystywać się zachwytem. I zajadać bób wyłuskując go uprzednio delikatnie w dłoniach. Niedawno wróciłam z Zamojszczyzny, za tydzień lecę w kierunku Krakowa. Aby wypijać litry lemoniady w cieniu "Adasia" wraz z blogerskim koleżeństwem. Jestem lekko podekscytowana jak zawsze gdy czeka mnie coś nowego.A w między czasie planowania kilku projektów używam blendera na różne sposoby. Poza słodkimi koktajlami niekiedy przychodzi mi ukręcić smarowidło z bobu. Idealne na kanapki i grzanki. W te upalne dni odpowiednio orzeźwiające. Przepis zaczerpnięty z książki "Jadłonomia" Marty Dymek i poddany lekkim modyfikacjom.
Smarowidło z bobu
oryginałem była pasta cytrynowa z groszku z miętą, s. 167
Będziesz potrzebować:
1,5 szklanki ugotowanego i wyłuskanego bobu
1/2 cytryny
1 ząbek czosnku
2 łyżki posiekanego koperku
2 łyżki posiekanej świeżej bazylii
2-3 łyżki oliwy z pierwszego tłoczenia
sól
czarny pieprz młotkowany z kolendrą
A następnie postępuj wedle wskazówek:
Cytrynę sparzyć i otrzeć połowę skórki, a następnie wycisnąć cały sok. Do blendera wrzucić obrany ząbek czosnku. Bób połączyć ze skórką i sokiem z cytryny, czosnkiem, koperkiem, bazylią i oliwą. Zmiksować blenderem ręcznym na gładką masę. Doprawić solą i pieprzem.