Byłam z Zakopanym? Byłam. Jadłam placki i pstrągi? Jadłam.
Ale jedną z najlepszych zapiekanek ziemniaczanych odkryłam po powrocie - jest naprawdę pyszna. Osoby liczące kalorie lepiej niech nie czytają ;)
Składniki:
ok. 2 kg ziemniaków sałatkowych ugotowanych dzień wcześniej
2 opakowania mrożonego szpinaku w liściach (2x450g)
ok. 300g żółtego sera
3 duże cebule
przyprawy
Wykonanie: Szpinak rozmrozić na patelni, przyprawić (sól, pieprz, gałka muszkatołowa, można tymianek, inne zioła). Cebulę skroić w talarki albo półtalarki, podsmażyć na patelni. Ziemniaki pokroić w talarki (można posypać solą i pieprzem), na to cebula, na to druga warstwa ziemniaków, na to szpinak zmieszany ze startym żółtym serem (radzę mieszać ostudzony szpinak, żeby ser nie zaczął się topić podczas mieszania). Tak przygotowaną zapiekankę należy zapiec ok. 30 minut w ok. 180C. Można ją też odgrzewać następnego dnia...i następnego... i chyba tylko zyskuje na smaku ;)
W drodze powrotnej z Zakopanego mąż powiedział: "Mam ochotę na jakieś takie zwykłe danie... ze zwykłymi ziemniakami..." No więc zahaczyliśmy o nasz poddomowy supermarket, gdzie ziemniaki są, a i owszem, ale kupujemy takie w paczkach, bo te "luz" to jest jakaś dziwna mieszanka, której zachowania po ugotowaniu nikt nie jest w stanie przewidzieć. Po jednym daniu na dwie osoby reszta z paczki po kilku dniach zaczyna kiełkować... Trzeba więc wykorzystać wszystko w miarę szybko. I tak oto odkryłam jedną z najlepszych zapiekanek ziemniaczanych ever! Drugim odkryciem było zmieszanie serów - miał być sam oscypek, ale najlepszy mąż na świecie pochłonął większość przywiezionego serka, trzeba było więc zakupić zwykłą goudę, która topi się całkiem dobrze, do tego smak oscypka, ziemniaki i cebula "czosnkowa"... po prostu niebo w gębie. I do przygotowania we właściwym dowolnym momencie, bo praktycznie w każdym sklepie znajdzie się trochę ziemniaków, cebuli, szpinak mrożony i jakiś żółty ser ;)