Gdybym miała zamknąć maj na blogu w jednym słowie, to zdecydowanie będzie to niemoc. Nie byłam w stanie ukończyć ani jednego tekstu, a rozgrzebałam ich czternaście (!). Nie podjęłam żadnej gościnnej współpracy, choć tym razem to ja wylądowałam na salonach.
Miał być newsletter, a będzie tylko zabójczy nius. Nie oznacza to jednak, że się nudziłam. Wręcz przeciwnie.
Utaplana we własnych bełtach niemal każdy poranek witałam z głową w klozecie. Zachcianki zajadałam truskawkami, a wymuszony przez hormony brak kofeiny rekompensowałam sobie kompotem. Z truskawek rzecz jasna.