Wiesz co jest fajnego w życiu na emigacji? To, że niektóre święta można przeżuwać przeżywać podwójnie. Dzień Matki. Dzień Ojca. Albo taki Tłusty Czwartek. Jeśli nie masz jeszcze dość centymetrów w pasie, wpadaj na kawę z ekspresu i pączka w wersji norweskiej. Kjempegod!
W Norwegii Tłusty Czwartek obchodzony jest w niedzielę i nazywa się Fastelavn lub Bollesøndag. Jest to święto ruchome i wypada na siedem tygodni przed Niedzielą Wielkanocną. Z tej okazji wypieka się tradycyjne fastelavnsboller. To pyszne wypełnione kremem,
marmeladą i oprószone cukrem pudrem bułeczki, którym nie sposób się oprzeć!
Chcesz przepis na to cudo?
Baaa, kto by nie chciał...
Do wykonania 12 sztuk bułek zużyłam:
50 g świeżych drożdży250 ml mleka100 g miękkiego masła100 g cukru500 g mąki pszennej0,5 łyżeczki kardamonu0,5 łyżeczki soli1 jajko do posmarowania Do pierwszej miski przesiałam mąkę, dodałam wszystkie suche składniki.
Mleko delikatnie podgrzałam. Wkruszyłam do niego drożdże i wymieszałam. Następnie przelałam do pierwszej miski i zagniotłam ciasto.
Na koniec dodałam miękkie masło i wyrabiałam jeszcze przez 10min. Całość odstawiłam w ciepłe miejsce na ok. 30 min do podwojenia objętości.
Gotowe ciasto podzieliłam na 12 równych części i uformowałam z nich bułeczki. Połowę bułek ułożyłam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowując odstępy między nimi, pozostawiłam na kolejne 30 min do ponownego wyrośnięcia (drugą połowę piekłam w kolejnej turze).
Wierzch bułek posmarowałam rozmąconym jajkiem i wstawiłam do piekanika nagrzanego do 200 st. Piekłam przez 10 min. bez termoobiegu na środkowej wysokości. Gotowe wystudziłam na kratce.
Do wypełniania proponuję...
300 ml śmietany kremówki
2 łyżeczki cukru waniliowego
dżem malinowy
cukier puder do oprószenia
Śmietanę z dodatkiem cukru waniliowego ubiłam na puszysty krem.
Po wystudzeniu bułki przekroiłam wzdłuż i wypełniłam dżemem, szprycką kremu. Przykryłam wieczkiem, lekko dociskając. Wierzch oprószyłam cukrem pudrem.
... ale spokojnie możesz dodać kakao, świeże lub mrożone owoce, nutellę itp.
Dobra, a teraz pora się przyznać. Zrobiłam je wczoraj po raz pierwszy i mimo, że w niczym nie przypominają klasycznego pączka, ubóstwiam je!
Co jest takiego fajnego w fastenlavnsboller?
Tradycyjne pączkowanie trochę mnie zniechęca. O ile wyrabianie i wyrastanie ciasta jestem w stanie znieść. To pieczenie w oleju i lukrowanie... już nie jest na moje nerwy. A tu rachu ciachu, do piekarnika, godzinka pyk i można cieszyć się puszystym pączkiem.
Skoro bliżej im do bułki niż pączka, pominąwszy krem i cukier puder, mogę zjeść mięciutką bułę z dżemem na śniadanie.
I o ile przygotuję je sama w domu, zaoszczędzam kasę. Kiedy zobaczyłam koszt jednego pączka w sklepie, złapałam się za portfel. 20 nok (10zł!). Serio!
Przemawia do ciebie taka wersja pączka? Czym byś wypełniła swoje fastenlavnsboller?