Jaki musi być banan, żebym go zjadła? W czekoladzie!
Banan nigdy nie był moim ulubionym owocem. Dobra, skłamałam. Nienawidziłam bananów. Smaku, konsystencji, zapachu, tych brązowych plamek… Wszystkiego. Mój tata odczucia ma podobne. Do tego stopnia, że będąc na wakacjach w różnych egzotycznych miejscach obfitujących w przeróżne rodzaje bananów nigdy ich nie jedliśmy. Co więcej, na jedzących patrzyliśmy z obrzydzeniem. I odsuwaliśmy się. Bo śmierdziało bananem.
Teraz banany już jem, choć zachwytów dalej nie ma. Odkryłam jednak już dawno, że świetnie nadają się do pieczenia. Żadne to właściwie odkrycie ani rewolucja spożywcza, niemniej jednak pomysł banana zamiast tłuszczu dalej mnie ekscytuje i motywuje do rozwijania tematu. Fasola w wypiekach to też żadne odkrycie, kiedyś z resztą bardzo modne w kulinarnej blogosferze. Ale połączenie banana i fasoli? W babeczce? Czekoladowej???
Składniki (9 małych babeczek):
- puszka czerwonej fasoli (odsączonej i opłukanej)
- banan
- 2 jajka
- 4-5 łyżek kakao
- ok. 2 łyżki słodzidła (słodzik w płynie, miód, cukier…do smaku generalnie)
- łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta sody oczyszczonej (taki powiedzmy czubek łyżeczki?)
- 2-3 krople ekstraktu waniliowego (nieobowiązkowe)
Piekarnik rozgrzewamy do 190°C. Wszystkie składniki dokładnie blendujemy na gładko. Masą wypełniamy foremki do muffinek lub papilotki do ok. 3/4 wysokości. Pieczemy 25-30 minut (suchy patyczek).
Także widać, że przepis prosty, a nakładu pracy tyle co trzymanie blendera. I jedzenie. Bo babeczki są pyszne, wilgotne i czekoladowe z lekkim posmakiem banana. I nikt nie domyśli się, że są z fasoli.