Czwartek i piątek imprezowo, w sobotę rano doszliśmy do wniosku, że tak w zasadzie nie mamy co zjeść na śniadanie, wybraliśmy się więc z S. do Vincenta. Prawdziwie letnia pogoda zachęciła do śniadania w ogródku stojącym przy Oławskiej no i śniadanie było prawdziwie rozpustne ;)
u mnie: jajecznica na szynce i bagietka, do tego sok jabłkowy i tourbi (bułeczka z kokosem i czekoladą) na deser.
u S.: omlet z serem i pieczarkami, bagietka, sok jabłkowy i bułeczki.
a w piątek: tosty francuskie z szynką i serem.
a dziś śniadanie niedzielne: jajka i kanapeczki.