Sezon biegowy trwa dla mnie cały rok. W związku z tym, po jakimś czasie zaczęłam rozważać inwestycję w bardziej profesjonalny sprzęt do monitorowania aniżeli aplikacja w telefonie. Tu narodził się problem, czy nadal biegać z telefonem, czy zostawiać go w domu na czas przebieżek?
Oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Nie ma zatem jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Wszystko zależy od oczekiwań.
Bieganie z profesjonalnym zegarkiem pozwala mi na bieżąco monitorować tętno, dystans, tempo i inne parametry. Co prawda telefon również to umożliwia, lecz sprawdzanie cyferek na bieżąco w trakcie biegu jest dla mnie wtedy po prostu nie wygodne. Zegarek jest mniejszy i wystarczy jeden ruch, by sprawdzić wszystko.
Skoro już poruszyłam kwestię gabarytów to główny argument, który przekonał mnie do biegania z samym zegarkiem. Najzwyczajniej w świecie nie mam gdzie schować telefonu na czas biegania. Jedynie w zimie kieszenie w kurtce mi na to pozwalają, a wtedy z kolei boję się o wytrzymałość telefonu w warunkach wilgoci i bardzo niskiej temperatury jednocześnie. Wszyte kieszonki w spodniach, czy opaski na ramię po prostu nie mieszczą mojej cegły. Z kolei trzymanie komórki w ręku, co często widzę u innych, nie wydaje mi się do końca bezpieczne, ani dla telefonu, ani przede wszystkim dla nas. W razie potknięcia nie mamy czym się osłonić.
Muzyka to zdecydowany plus telefonu. Dzięki niemu ma się stały dostęp do ulubionych kawałków i playlist. Udało mi się to ominąć używając zwykłego malutkiego odtwarzacza mp3. Fakt, ręczne wgrywanie piosenek na kartę pamięci wymaga więcej czasu aniżeli ich wybór w telefonie.
Co więcej bez telefonu tracimy też dostęp do innych funkcji, jak na przykład aparat. Część biegaczy lubi robić sobie biegowe selfie na trasie, mi akurat na tym nie zależy. Mimo to czasem zdarzy mi się mijać okoliczności przyrody, czy sytuację wartą uwiecznienia. Bez telefonu jestem pozbawiona takiej możliwości. Wszystko to kwestia priorytetów.
Wychodzenie w domu bez telefonu w dzisiejszych czasach oznacza nagły brak kontaktu ze światem zewnętrznym. Każdy kij ma dwa końce. Ogromną zaletą jest dla mnie to, że bieganie to czas tylko dla mnie, nie ma mnie wtedy dla nikogo. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby coś się stało w czasie treningu jestem zdana tyko na siebie. Podobnie jeśli byłabym naprawdę potrzebna, nie ma ze mną kontaktu. Niejednokrotnie zdarzało się, że nawet 10 czy 15 minut spóźnienia do domu potrafiło wywołać nie małe zamieszanie, bo miałam być wcześniej i coś mogło mi się stać.
Udało mi się osiągnąć kompromis. Mianowicie gdy wychodzę, trzymam się tylko znanych tras blisko "cywilizacji", a także staram się nie biegać zbyt późno. Do tego trzymam się godziny, na jaką zapowiedziałam powrót.
Podsumowując wszystko zależy od Waszych preferencji. Jeśli cenicie sobie chwilę wytchnienia od obowiązków, polecam zostawić telefon w domu. Ważne jednak, aby kierować się zdrowym rozsądkiem, jak we wszystkim.
A Wy z czego korzystacie?