To była bardzo sympatyczna sobota. Babskie, wczesne popołudnie, pierwsza latte, jaką piłam od porodu, relaks na leżakach obok dzieci zaabsorbowanych łowieniem papierowych rybek, kolorowe targi, barwne stoiska... Oczopląs, kąciki ust zesztywniałe od uśmiechów, opróżnione portfele.
Powstawało kartonowe miasto, prężnie tworzone przez połączone siły dzieci i dorosłych (z których każdy występował w różnej roli: budowniczego, malarza, dźwigu, dyspozytora, kierownika budowy...), twarze dzieci pokrywały się artystycznymi malunkami, dziewczynki programowały na tablecie autka z klocków, a nieopodal chłopcy w każdym wieku łowili ryby.
Była neonowa małpa, Bogucka na sztalugach, koszulki do kolorowania, trzymetrowe puzzle, suknie dla księżniczek i tryliardy dzianinowych ubranek. Książki wisiały na suszarce do prania, filcowe torby latały z rąk do rąk, maskotki odnajdywały spokój i miłość w czułych objęciach nowych właścicieli; w jednym z pomieszczeń można było samemu uszyć sobie maskotkę-superbohatera - kompana nocnego zasypiania czy wypraw w nieznane.
Zauroczyły mnie grafiki sygnowane nazwą
Ilustrownik: kartki, plakaty, autorskie ilustracje - piękne i wyważone), a dwie Agnieszki (m.in. Agnieszka z
Happy Place), tworzące
Borrówkę (dwa zdjęcia z ich stoiska możecie zobaczyć poniżej), zachwyciły ideą wypożyczania sprzętów, mebelków czy przeróżnych dekoracji na przyjęcia: od honeycombs po tipi! Już się zastanawiam nad kolorystyką zbliżających się imprez (chrzest lady Marion, moje trzydzieste urodziny) i zacieram ręce... (Niach, niach, niach!)
Tak, to była bardzo sympatyczna sobota.
zobacz także: