Dziwnie w mieszkaniu samej, cicho, pusto.
Nie wiem do kogo zwracać się w tym poście, do czytelników ogółem czy do Magicznej Dziesiątki.
Za tym jak było najlepiej przemawia fakt, że dla większość wydłużyła wyjazd chociaż o ten jeden dzień. Opisywać dokładnie co było, jak było, co robiliśmy, o czym rozmawialiśmy itd. można by bez końca, ale ja się tego nie podejmuję. Mi brakuje słów, żeby ująć minione 3 dni. Prawie cały piątek, calutka sobotę i większość niedzieli- choć wykorzystane na 100%, to jeszcze za mało.
Zdjęć sama zrobiłam bardzo niewiele, więc po jakieś zdjęcia zapraszam na blogi innych w najbliższym czasie :)
DZIĘKUJ Ę WAM BARDZO!
Na kraniec świata z Wami (zahaczając o wszystkie możliwe toalety po drodze) konie kraść.
(Jeżeli choroba przyczyniła się do powstania bloga, a to do poznania Was, to ja za nią bardzo dziękuje i potwierdzam, że nie ma tego złego, co by pozytywnych skutków nie przyniosło ;])
Wieczorem, żeby trochę zakłócić ciszę i smuteczek upiekłam sobie moją dynię, a co mi tam :P
Na śniadanie za to lody, bo dobre na wszystko, mam nadzieje, że i na tęsknotki ;]
Dyniowo- bananowe lody z malinami, pestkami dyni i tahini
Borówki, gruszka, porzeczki
Przepis analogiczny do
TEGO.
Kilka zdjęć z telefonu:
Pam.