Zupy to mój kulinarny sens istnienia.Może dlatego, bo rozgrzewają, gdy potrzebuję, dodają energii, jeśli jej brakuje. Są wygodne, dzielone na porcje. Lubią dodatki, pozwalają się zrobić niemal ze wszystkiego. Tę z brokułów nazywam kremem, bo jest gęsta i aksamitna zarazem. Wypełnia się smakiem zimowych brokułów, które mimo mrozu nie tracą zieleni. Skonstruowana wbrew pierwotnym zamiarom, bo brokuły przeznaczone były makaronowi z fetą.
Zamiast greckich akcentów w kremie z brokułów jest polski oscypek, nieco włoskiego prosciutto i garść świeżej bazylii. Kulinarny misz masz, smakowo bez zadęcia i soli, a jednak z charakterem. Gotuję tę zupę dla akcji Cisowianki – Gotujmy zdrowo – mniej soli, ale wiem, że nie będzie to jednorazowe zdarzenie. Wracam regularnie do udanych debiutów i dzielę się przepisem, bo żal go tak trzymać w ukryciu. Niech Wam też się spodoba razem ze świadomością, że sól lepiej ograniczyć, a do tego kremu nie sypać jej nawet szczypty. Po co psuć ideał, a sobie samopoczucie, które nadmiar soli rujnuje.
Składniki:
- duży brokuł
- duży oscypek
- kilka plastrów dobrego prosciutto
- garść świeżej bazylii
- seler
- 2 marchewki
- 2 pietruszki
- cebula
- ząbek czosnku
- 3 ziemniaki
- pieprz
Wszystkie warzywa umyć, pokroić. Różyczki brokuła odłożyć, włoszczyznę i ziemniaki oraz cebulę i czosnek przełożyć do garnka. Wlać wodę i gotować do miękkości. Pod koniec dodać kawałki brokuła ( kilka różyczek można zostawić do dekoracji). Gotować kolejne 10 minut, dodać listki bazylii, połowę oscypka i zmiksować na gładki krem. Szynkę uprażyć na suchej patelni. Potem na tej samej patelni delikatnie podpiec plastry oscypka. Zupę rozlać do miseczek, do każdej dodać chipsy z szynki i plaster ciepłego sera. Krem można podawać z grzankami.