O taaak, takie wynalazki lubię. Pierwszą partię zrobiłam w sobotę, na zupełnym lajcie. Akurat w niedzielę raczyliśmy się pieczonym mięsiwem. I to był idealny moment do wypróbowania tej konfitury. Matko i córko! To był jeden z większych strzałów w dziesiątkę, jeżeli chodzi o domowe przetwory. Nie potrafiłam przestać tego wychwalać. Dosłownie przed chwilą skończyłam smażyć drugą partię i nie gwarantuję, że na niej się skończy. Największe podziękowania dla dobrej duszy z bloga Food with passion, która podzieliła się ze mną tym cudem. Dzięki!
Składniki:
2 kg wiśni
700-750 ml porto
1,5 szklanki cukru (lub wg uznania)
4 łyżeczki świeżego rozmarynu (lub więcej)
(przepis na 6 małych słoików)
Wiśnie myjemy i drylujemy. Wrzucamy do garnka z grubym dnem, dodajemy cukier i porto. Gotujemy na wolnym ogniu około 2-3 godzin, często mieszamy. Pod koniec smażenia dodajemy rozmaryn, chwilę gotujemy. Przypominam, że po przelaniu do słoików i ostygnięciu, konfitura zgęstnieje, nie odparowujcie płynu na maksa. Gorące wiśnie przekładamy do wyparzonych słoików i zakręcamy wyparzonymi zakrętkami. Odwracamy do góry dnem.