Na grzybach byłam pewnie ze 3 tygodnie temu. Udało mi się co nieco zebrać, pomimo tego, że u mnie w domu zbiera się tylko podgrzybki. W sumie nie wiem z czego to wynika, ale tak po prostu jest.
Te mniejsze grzybki oczywiście zamarynowałam. W tym roku wyjątkowo w małych słoiczkach, wyjątkowo w zupełnie nowej zalewie. Co z tego wyjdzie? Jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że te ulepszenia mi wyszły. Duże podgrzybki pokroiłam w sporą kostkę, poddusiłam na maśle klarowanym i zamroziłam. Niedawno, w końcu zebrałam się w sobie i ugotowałam moją pierwszą zupę grzybową. Mi smakowała bardzo, mojej mamie również. A skoro została mi jeszcze jedna porcja podgrzybków, to na pewno na dniach pojawi się nowy garnek tej pysznej zupy.
Składniki:
- mała miseczka grzybów (u mnie oczywiście podgrzybki)
- mała cebula
- skrzydło na wywar
- 2 marchewki
- pół selera
- makaron
- sól
- pieprz
- 3 liście laurowe
- 4 ziarenka ziela angielskiego
- pieprz Cayenne
- masło klarowane
- śmietana
W pierwszej kolejności zrobiłam wywar na skrzydle, dodałam marchewkę, selera i przyprawy. Kiedy wywar/bulion był gotowy podsmażyłam prawie rozmrożone podgrzybki z cebulką na maśle klarowanym. Kiedyś usłyszałam, że najlepiej marchewkę jest gotować w kilku dużych kawałkach (przekrojoną na 2, 3 części), a dopiero po uzyskaniu bulionu należy ją pokroić w kostkę, czy plasterki. Tak robię gotując rosół, czy w tym przypadku zupę grzybową. Pokroiłam więc ugotowaną marchewkę, wyłowiłam mięso i selera, a na ich miejsce do garnka dodałam grzybki. W mojej zupie pływa też makaron. Sama nie wiedziałam, czy lepiej dodać ziemniaki, kluski kładzione, więc postawiłam na makaron. Makaronu nie gotowałam oddzielnie, wrzuciłam do zupy, chociaż nie wiem czy był to dobry pomysł, bo zupa na 2 dzień zrobiła się bardzo gęsta. Po ok 30 minutach do zupy dodałam śmietanę, doprawiłam solą, pieprzem mielonym i pieprzem Cayenne do smaku.
Była pyszna, gorąca i sycąca.