Mam swoje "upatrzone" blogowe perełki od bardzo dawna i regularne (czyli codziennie ;)) je przeglądam. Nie wszystkie blogi są stricte o gotowaniu, ale i takie posty się na nich pojawiają. Sezon dyniowy zbliża się co prawda ku końcowi, ale ja dopiero kilka dni temu odważyłam się na swoje pierwsze zdanie z dynią. Moim zdaniem było owocne ;) W głowie mam kilka innych pomysłów na wykorzystanie dyni, np. na dyniowe kopytka, czy zmodyfikowaną wersję kremu z dyni z dodatkiem mleczka kokosowego (które od kilku miesięcy czeka aż w końcu po nie sięgnę..).
Składniki:
- dynia Hokkaido (moja ważyła nieco ponad kilogram)
- 3 marchewki
- bulion (zapewne wiele osób stwierdzi, że to profanacja, ale mój "bulion" był z rosołków Knorr.. dałam 2 na niecały litr wody)
- czosnek
- olej aromatyzowany pomidorami czosnkiem
- gęsta kwaśna śmietana
- sól
- pieprz
- kurkuma
- zioła prowansalskie
- chilli
Przeglądając blogi wielokrotnie spotkałam się z opinią, że krem z dyni smakuje zdecydowanie lepiej jeśli przyrządzimy go z upieczonej dyni. Tak jak wcześniej wspominałam, z dynią nie miałam wcześniej do czynienia, dlatego zdecydowałam się na taką wersję.
Dynię najpierw pokroiłam na kilka kawałków, pozbyłam się miąższu. No i tutaj popełniłam błąd, który wynikał z mojego lenistwa. Powinnam wybrać ziarenka i je uprażyć. Ja je.. wyrzuciłam. Po odebraniu miąższu pokroiłam dynię w kostkę, obrałam 4 ząbki czosnku, które tez pokroiłam na mniejsze cząstki. Zarówno dynia, jak i czosnek wylądowały na blaszce od pizzy. Skropiłam je aromatyzowanym olejem, posypałam ziołami prowansalskimi i wstawiłam do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. Dynię piekłam przez 25 minut (do momentu aż widelec wchodził w nią jak w ziemniaki).
Po kilkunastu minutach moje obawy dotyczące dyni zostały rozwiane. Pieczona dynia w połączeniu z ziołami i czosnkiem pachniała obłędnie! W międzyczasie ugotowałam 3 obrane marchewki w rosołkach Knorr.
Po upieczeniu i przestygnięciu obrałam dynię ze skórki (użyłam do tego łyżkę), zblendowałam na papkę, dodałam marchewkę i ponownie zblendowałam całość. Do tak powstałego przecieru dodałam bulion. Ja całości nie wykorzystałam, ale ilość jaką sami zużyjecie zależy wyłącznie od tego jaką konsystencję kremu chcecie uzyskać. Mój krem był gęsty. Doprawiłam krem solą, pieprzem, kurkumą i chilli, doprowadziłam do wrzenia.
Krem z dyni podawałam z kleksem gęstej, kwaśniej śmietany. Udekorowałam go zmieloną chilli. Mi bardzo smakował i na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z dynią ;)