Niepaloną grykę stosowałem jako posypkę już dawno dawno temu, ale chyba do tego powrócę. A tak abstrahując od posypki, to uwielbiam tę kombinację w lodach.
Bananowe lody z sałaty lodowej, z kakao, miętą i chilli posypane gryką
Nice-cream with iceberg lettuce, cocoa powder, mint and chilli topped with buckwheat
Przeglądałem jakieś tam stare bibeloty i powspominałem dawne czasy. Gdy miało się ostrą fazę na Tolkiena, zaczytywało w innych fantasy, uczyło się elfiny i pisało nią tajne listy, przerabiało się gry komputerowe za pomocą modów w notatniku na wszelkie możliwe sposoby (pozdrawiam Bitwę o Śródziemie!), pisało niesamowicie suche sucharbook'i, przeglądało się encyklopedie roślin jedna za drugą, pochłaniało się wiele książek, a jeszcze wcześniej... nieźle pływało. A potem - pyk - niewiele zostało. Nigdy, ale to nigdy nie dajcie sobie zabrać pasji i zainteresowań.
Są wakacje. Wczoraj był basen, od teraz już co tydzień. Książki już ruszyłem, niedługo popędzę po kolejne do biblioteki. Jest czas na oglądanie filmów (ygh, za mało filmów w życiu obejrzałem!), których nie dane mi było obejrzeć. Czas na (przy)gotowanie w kuchni rzeczy, na które "nie starczyło mi czasu" (haha, moja wena kuchenna przeszła jakiś czas temu swoje średniowiecze). Na puszczenie wodzy fantazji. Na zanurzenie się w książkach, do których mi tęskno wreszcie zwrócić nos. Na jazdę na rowerze. Zero excuses!
A na jutro... na jutro, najlepiej zróbcie swoim mamom różowe śniadanie! Moja sobie zażyczyła lody bananowe z burakiem, a dziś jeszcze pędzę szukać po mieście bzu (przecież to nie przystoi ukraść komuś - szukać trzeba bezpańskiego, a pogoda pochmurna). I wszystkiego najlepszego życzę, Mamom wszystkim.