Szybki, ponadprogramowy wpis, ale byłyśmy dzisiaj na zakupach i chciałam przy okazji napisać o mojej szczerej i najprawdziwszej miłości do legginsów.
Ostatnio trochę przytyłam (w bardzo świadomy i kontrolowany sposób) i dlatego wszystkie moje spodnie zrobiły się na mnie za małe. Ponieważ mam w planach nabrać jeszcze kilka kilogramów, to nie chcę kupować spodni "na chwilę", że jak przytyję nawet o ten jeden rozmiar, to już będą źle leżały. Więc dla wygody przerzuciłam się na legginsy i... I się zakochałam.
|
Akurat te legginsy u góry są całkiem gładkie i zwyczajne, ale mają taki piękny dół |
Nadal jestem bardzo szczupła, i wciąż wydaje mi się, że mam za chude do legginsów nogi, ale tak je lubię, że z jeansów to mi zostały chyba dwie pary a i tak prawie wcale w nich nie chodzę.
|
Uwielbiam wzór moro! |
Poza tym dziś kupiłam też jedną parę spodni na siłownię. I o siłowni na pewno zrobię odrębny wpis. Ale muszę się ze wstydem przyznać, że nie byłam już na niej miesiąc albo i dłużej. Ale ponieważ w sobotę wrócę z całkowicie naładowanymi bateriami, to od poniedziałku (w sobotę napiszę dlaczego od poniedziałku a nie od niedzieli) poginam na siłownię.
|
Jeżeli będą tak wygodne jak są pstrokate to będę jeszcze bardziej zadowolona |
|
Pewnie nie jestem pierwszą, która okryła legginsy i z pewnością też nie wyglądam w nich jak super modelka, ale je uwielbiam, są super wygodne i polecam je naprawdę wszystkim dziewczynom i zwyczajnie chciałam się tym z Wami podzielić.
A teraz wracam do tego monotonnego, nostalgicznego, wiejskiego porządku