Tak to już niestety jest że co roku i mnie to spotyka. Choćbym się nie wiem jak broniła, to chociaż małe przeziębienie ale muszę przejść. Najczęściej na wiosnę, a w tym roku mam psikusa bo chorowałam wiosną i teraz też mnie jakieś dziadostwo bierze. Dałam ciała i totalnie zlekceważyłam pierwsze, niewinne objawy i przez to teraz się bujam już z naprawdę niezłym przeziębieniem.
I jeśli chodzi o moje sposoby to pierwszej kolejności zawsze sięgam po herbatkę. Przygotowanie jej nie jest żadną filozofią. Najpierw oczywiście herbata, koniecznie czarna i niezbyt mocna. Studzę ją odrobinę, dodaję kilka plasterków imbiru (tym razem musiałam obyć się bez) , sok z cytryny, miód i koniecznie amol. A korzystając z tego że mam akurat w domu świeże (może odrobinę zwiędnięte ale nie przeszkadza mi to) listki mięty pieprzowej to również kilka dodam. Podobno mięta posiada działanie łagodzące na ból gardła.
Na bolące gardło herbata z amolem jest najlepsza ever! Jak ktoś ma ochotę to na luzie do takiej rozgrzewającej herbatki na przeziębienie może sobie dodać też odrobinę nalewki. I bardzo polecam nalewkę z pędów sosny, przeciwdziała kaszlowi. Nalewka malinowa działa na przykład przeciwgorączkowo. Ale ja nie mam ochoty na żadną z nalewek które posiadam, więc trzymam się wersji w której jedyny alkohol to amol.
Gdybym takie specyfiki piła od razu gdy tylko poczułam że coś się dzieje to dziś pewnie byłoby ok.
Zaczyna się cudowny tydzień, więc życzę Wam wszystkiego dobrego i byle do piątku!