Dzisiaj wszystko muszę robić metodą bardzo małych kroków. Nawet po nałożeniu odżywki na włosy musiałam sobie zrobić przerwę, którą wykorzystałam na małą kawę.
Paznokcie też maluję dziś na raty i wydaje mi się, że skończę to robić dopiero wieczorem. I w sumie, przy tej okazji, zostając w temacie paznokci, trafiłam na jeszcze jeden bubel chyba. Chyba dlatego, że chodzi o lakier do paznokci, którego użyłam dopiero raz.
Pisałam kiedyś o lakierze Rimmel 60 seconds super shine o fantastycznej nazwie 498 Rain Rain Go Away. Zacznę od tego że nadal mam ten lakier, tę samą buteleczkę i nadal się świetnie rozprowadza i daje tak samo piękny efekt na paznokciu. Będąc tak zakochaną w tym lakierze, kupiłam inny kolor 300 Glaston Berry. I myślę, że informacja o tym, że użyłam go raz mówi już sama za siebie. Konsystencja jest zupełnie inna, rzadsza. Dwie warstwy wyglądają ostatecznie dobrze, a potem i tak długo schnie i się łatwo ściera jeżeli nie zostanie niczym zabezpieczony.
Oczywiście dam mu kolejną szansę i to nawet chętnie, bo kolor mi się bardzo podoba, ale jestem po prostu rozczarowana bo zamiast efektu super wooow dostałam coś w stylu „naaaah, może być”.
Zawsze mnie to dziwi, gdy mam na przykład dwie pomadki, lub dwa lakiery tej samej marki, tej samej serii, tylko inne odcienie, i one różnią się konsystencją lub formułą. Ale to rozkmina na dłużej a ja muszę zmyć z włosów odżywkę i przejść do realizacji moich dzisiejszych bardzo przyjemnych planów.