Po poznańskich wojażach przywędrowaliśmy do naszej ukochanej Bydgoszczy i postanowiliśmy prześwietlić Restauracje Śródmieście. Jak nazwa wskazuję mieści się ona na śródmieściu, a dokładniej tam gdzie kiedyś był legendarny, kochany przez miliony i często przeze mnie odwiedzany Mc Donald's.
To co przechodzimy do recenzji!
Standardowo zaczniemy od wystroju. I tu na wstępie duży plus, bo wnętrze jest loftowe (czyli takie, które trochę kocham), czyli takie wiecie: cegły na ścianach, drewno połączone z czarnymi metalowymi elementami, rury od wentylacji na wierzchu, tak czarno-biało-nowocześnie.
Fajne jest to, że można podglądać jak kucharki lepią pierogi, nie fajne jest to, że dizajnerskie stoliki są trochę małe.
Ale koniec biadolenia, czas na jedzenie!
Bo dogłębnej analizie karty (ładnej karty), która według nas jest trochę za obszerna i mamy wątpliwości co do tego czy wszystko jest świeże, niemrożone, wybraliśmy rosół z kury z domowym makaronem, pierogi z grzybami i kapustą i sznycel cielęcy z puree ziemniaczanym i sosem tatarskim.
Zupa. Była smaczna. Jak się trochę dosoliło rosół to dawał radę. Była marcheweczka, pietruszka, kawałki kurczaka, więc nie tak źle. Określiła bym to mianem poprawne, i tyle.
Pierogi. Smakowały tak dobrze jak te, które robi moja siostra, ale nie tak dobrze jak te, które robi moja przyszła teściowa. Były bardzo, bardzo ok. Dobrze doprawione, ciasto było cienkie, a porcja na tyle duża, że jeszcze M. się na jednego załapał. Ogólnie 4+!
Sznycel. To danie jadł M. ja miałam okazję tylko go popróbować i cieszę się, że jednak go nie zamówiłam. M. stwierdza, że sznycel był ok, mógł być trochę bardziej doprawiony, puree ziemniaczane z cytryną było czymś nowym i przez chwilę musieliśmy się zastanowić czy w środku jest cytryna czy kwaśna śmietana. Sos tatarski w wykonaniu tej restauracji, okazał się według mnie najlepszym elementem tego dania, naprawdę był niezły. Jajko jak dla mnie trochę za surowe, ale M. nie narzekał, a w końcu to było jego danie.
Mocno rozbawiła nas kompozycja dania, wydma z puree, dwie kupki sosu tatarskiego po lewej i po prawej i cielaczek z jajeczkiem. No dekoracyjnie to majstersztyk nie był i talerz też trochę za duży, ale to już szczegół. Przynajmniej ta kompozycja natchnęła nas do wymyślenia tytułu.
Podsumowując, liczyliśmy na większe wow! Na jakąś petardę smaków! A dostaliśmy dania o dość pospolitym smaku, osobiście nazwała bym to chyba jadłodajnią, a nie restauracją...
Mnie rozbawiła również "dewiza"restauracji, że chcą oni kontynuować tradycje restauratorską Bydgoszczy z XIX w (z czasów gdy w tym miejscu były naprawdę znane i uznane restauracje) i ogólnie polską tradycję kulinarną, a w karcie mają pizzę i krewetki (najbardziej polskie jadło).
Do plusów zaliczamy to, że nie musieliśmy długo czekać (naprawdę po tym jak nas nastraszyliście myślałam, że wyjdę tam po 3h) i to, że nasz Pan Kelner był naprawdę, bardzo sympatyczny. Cóż ceny też nie zabijają.
Pozwolę sobie skończyć te recenzję tak: byliśmy, spróbowaliśmy, raczej nie wrócimy.
Łapcie resztę zdjęć!
|
<3 |
|
Tekst o kontynuowaniu tradycji itp. |
|
Obraz pod tytułem " Pierogowa kontemplacja" |
Miłego dnia!