Kolej na „POLEJ!”
Tak sobie przy tym wrześniu myślę, że skoro miało być o jedzeniu, to o piciu też być musi, bo niby to jeszcze ciepło, choć już nie upał, a nadciągającą jesień czujemy jakby bardziej niż bardzo. A jak się jesień zbliża, to i za zaprawy się można zabierać - kompoty zagotować, pomidory na jeszcze letnim słońcu suszyć, ogóry na zagrychę odstawić i powidła ze śliwkami wekować. Słoje modne są teraz tak bardzo, ale picie to picie i bimber jednak jakby bardziej w cenie, więc po cichutku o nalewkach Wam cosik wspomnę, co byście je nastawili i testowali swą cierpliwość, wpatrując się w nie bezczynnie na jesieni, aż na zimę będą gotowe i na rozgrzewanie w te śniegi, wlecą nam jak ulał.
Choć podstawą tych najbardziej znanych nam nalewek są owoce, cukier i alkohol wysokoprocentowy, tak naprawdę nalewki możemy zrobić ze wszystkiego. Hitem tego roku są dla mnie nalewki z hyćki, oraz te nastawiane z dodatkiem herbacianych liści. Nalewką na ząbkach czosnku, uzdrawiałam kiedyś moją wielką miłość, a imbirówką z jabłkiem pijaną w szotach, zamieniłam ohydną zimę w raj na ziemi. Statystyki mówią nieubłaganie, że prym od lat wiodą cytrynówki – w wersji studenckiej oparte na spirytusie i cytrynowej wodzie źródlanej ( fuj.) - polecałabym jednak szukać nowych smaków. Niektóre z nich nastawiamy dziś, by rozgrzały nas już tej zimy, inne pozostawiamy, by cieszyły za kilka lat – orzechówka dajmy na to, inaczej smakuje po roku ( dość leczniczo ), inaczej, gdy wyciągniemy ją ze schowka po latach ( bardzo aromatycznie ).
Jeśli tej jesieni i Wy chcecie się sprawdzić w roli domowego „bimberownika”, zbierzcie ulubione, dojrzałe owoce ( najlepiej skradnijcie je komuś z działki oddalonej od miasta ), uszykujcie cukier, przyprawy, wysokoprocentowy alkohol i uzbrójcie się w cierpliwość. Tej jesieni polecam owoce aronii ( idealne do nalewki – potwierdza każdy, kto spróbował ) czy dojrzałe śliwki w duecie z goździkami. Przepisy na kolejne trunki, znajdziecie na moim blogu
http://bazyliowymus.blogspot.com. Bawcie się smakiem, odkrywajcie jego nowe oblicza. No i swoje też. Tuż po wypiciu.