Wielkimi krokami zbliża się ten dzień, gdzie założenie „śniadanie to podstawa” jest możliwe do realizacji. Wielkanoc i wielkanocne świętowanie. Nawet jeśli z całych chęci go unikasz, a ze „święconką” byłeś ostatni raz dwadzieścia lat temu, to tematu nie da się uniknąć. Maczek w ten dzień zamknięty a Instagram zalewa fala zdjęć z hashtagiem #foodporn - w końcu modnie jest pokazać co to się dzisiaj jadło i jak ładnie się to podało. Ta jedyna data w roku, gdy „dzień święty święcić” oznacza ni mniej ni więcej, jak znaleźć rano trochę czasu, by posiedzieć przy stole, zgrzać białe kiełbaski, a w miękkim jajka żółtku, maczać skórkę chrupiącego chleba. Do woli. Bez konieczności wstawania i pośpiechu. Następnego dnia przyjmiesz z godnością na siebie wiadro wody lub kielonka wódki, co by odhaczyć, że „Lany Poniedziałek” był świętowany jak należy, a we wtorek o najważniejszym posiłku dnia już zapomnisz i na głodnego w czas popędzisz do pracy, wciągając co najwyżej dietetycznego batona z czekoladą bądź kiełbaskę z bułką, dość głupio nazwaną hot-dogiem. I mimo że to już kwiecień, a o odchudzaniu trąbią wszyscy, nie zapamiętasz powtarzanego w telewizji hasła „śniadanie to podstawa”, jak i „energia na cały dzień”. Nadal będziesz uparcie wierzyć, że zjedzone po trzech godzinach, to prawie to samo, co zjedzone po przebudzeniu. Znajdziesz tysiąc wymówek w stylu „z rana nie mam apetytu”, a paląc papieroska popijanego kawą, powiesz że to najlepsze co mogło Cię dziś spotkać.
... a pewnego pięknego poranka w drodze do pracy miniesz pękającą w szwach modną kawiarnię, w której pachnące śniadania podawane na drewnianych dechach, sprawiają że na samo wspomnienie ślina z ust kapie. Ciepłe rogale z konfiturami, jajecznice z bekonem, granola z figami – rarytasy, które zmieniają dzień na lepsze, a przynajmniej patrząc na gromadkę zajadających je ludzi, aż trudno w to nie uwierzyć. Czytają prasę, śmieją się, rozmawiają, gapią w telewizor, może nawet piszą tylko głupie smsy, przede wszystkim jedzą. Różnią się od Ciebie - czują się wygrani, bo w tym pięknie pędzącym życiu, z samego rana znaleźli czas dla najważniejszych im osób – dla siebie. Klepanie o tym, że to zdrowo i fajnie, bo napędzisz metabolizm na cały dzień jest bez sensu. Jeśli „drzemka” jest hasłem Twojego poranka, to nawet najlepsza razowa buła z nim nie wygra. Niewykluczone jednak, że któregoś dnia, ktoś zrobi dla Ciebie rajcowne śniadanie i zapragniesz sam to powtórzyć, nawet jeśli jedynym porannym towarzyszem będzie program z głupotami, lecący na telewizyjnym kanale na trzy litery. Może nawet poszukasz inspiracji w książkach lub Internecie, popytasz znajomych co jedzą, co polecają, co warto zrobić. Może rzeczywiście ten posiłek doda Ci energii i zmieni Twój dzień na lepszy? Może spróbuj?
_________________________________________________________________________________
Felieton ukazał się w kwietniowym numerze magazynu FreshMag