Ogórek kiszony: niezastąpiona "zagrycha" zakrapianych imprez, nieodłączny bohater polskich stołów i co muszę przyznać - przysmak mojego dzieciństwa. Najlepsze ogórki kisił dziadek, co do tego nie ma dwóch zdań. Całkiem niezłe słoiki produkuje mój ojciec, choć do dziadkowych im ciągle daleko. Przyszedł więc i czas na mnie, aby postawić pierwsze kroki w sztuce kiszenia. I wiecie co? Zapowiada się, że mogę w niej przebić nawet dziadkowe ogórki!
Przepis jest zasadniczo dobrze znany, ograniczę się więc do wskazówek.
SŁOIKI: muszą być pojemne i uprzednio wyparzone. Wieczko musi się dobrze dokręcać, w przeciwnym razie zawartość może nam zapleśnieć. Co prawda ogórek jak długo jest zanurzony w wodzie, tak długo nie zgnije, lepiej nie ryzykować.
OGÓRKI: dobrze jest wybrać małe - szybciej się ukiszą no i więcej ich wejdzie do słoika. Powinny być twarde! Przed umieszczeniem w słoikach myjemy je dokładnie.
ZALEWA: osobiście preferuję kiszenie na gorąco, dzięki temu zyskujemy efekt próżni, i wieczko słoika się zasysa chroniąc zawartość słoika. Do zalewy dobrze jest wykorzystać wodę mineralną lub przynajmniej przefiltrowaną. Im czystsza (czyt. mniej twarda i pozbawiona ewentualnego osadu z rur), tym lepsza. Zalewę gotujemy aż do wrzenia i zalewamy ogórki gorącą. Zakręcamy, odwracamy do góry dnem i zostawiamy do ostygnięcia.
Proporcje są następujące:
na 1 litr wody przypada łyżka soli kuchennej, 5 ziaren gorczycy, 2 ziela angielskie, 2 liście laurowe, 5 ziaren kminku, szczypta suszonej trawy cytrynowej.
na 1 słoik przypada 2 cm korzenia chrzanu, 2 ząbki czosnki, główka kopru.
Ogórki muszą postać w słoikach przynajmniej 5 dni (małosolne) lub 10 dni (kiszone).
Próbowałam wersji z różnymi dodatkami: chili, trawą cytrynową, tymiankiem.. Tego ostatniego nie polecam, ale trawa cytrynowa jest strzałem w dziesiątkę! Dodaje ogórkom lekko kwaskowatego, świeżego posmaku.