Nic mi się nie chce. Jest tak zimno i ponuro, że tylko bym leżała w łóżku lub spała.
Właścicielka mieszkania oszczędza na ogrzewaniu, więc kupiłam dziś nagrzewacz aby dało się jakoś funkcjonować. Pranie nie schnie, bo grzejniki zimne, a za oknem deszcz, nie będę miała ciuchów na rano do pracy.
Dobrze, że przynajmniej w końcu doczytałam książkę, którą serdecznie polecam, tj. "Nowoczesne zasady odżywiania", szerzej znana jako "The China Study". Pozycja obowiązkowa wg mnie. Teraz zabieram się za lekturę "The 80/10/10 Diet". Ktoś czytał?
|
Cytat z "Nowoczesnych zasad odżywiania" |
Mam masę zaległych zdjęć do ogarnięcia i pokazania światu ale nie mogę się zebrać aby je uporządkować.
Zrobiłam dziś obiad i postanowiłam, że jednak pora wrzucić coś na bloga, bo trochę go zaniedbałam.
Szału nie ma, dupy nie urywa, no ale:
Bulgur z czerwoną soczewicą (zakupione w Czechach), ziemniaki, pikle od teściowej oraz żółto-czerwona cebula podsmażana na oleju kokosowym z pieczarkami i cukinią, doprawiane mieszanką przypraw przywiezioną z Turcji.
A to inne obiady z tego tygodnia:
W zasadzie te same warzywa z patelni, tym razem z brokułem.
Kasza gryczana z kupnym słodko-kwaśnym sosem, podsmażaną cebulką i klopsikami kupionymi w Czechach.
Obiadów niewiele, bo i czasu niedużo. Praca zabiera jego większość, jak również energii.
Chyba powstanie nowy cykl na tym blogu (czyt. tytuł posta).