Minął równy miesiąc od publikacji ostatniego z postów. Tak tak, zaniedbałam bloga mocno. Muszę się nieco usprawiedliwić. Poświąteczny detoks na szejkach i studyjny wir przed sesją egzaminacyjną sprawiły, że do kuchni zaglądam rzadko. Najłatwiej i najprędzej wrzucić do blendera kilogram bananów, garść szpinaku, zmielone siemię lniane i popijać w ramach sycącego, wysokoenergetycznego śniadania. Oj tak, smoothies są zastrzykiem ogromnej energii, zaspakajają głód na kilka godzin, są przepyszne, a dzień rozpoczęty zielonym szejkiem jest zawsze dniem dobrym. Spowiadając się z blogowych grzechów muszę dorzucić brak publikacji z okazji okrągłej liczby osób śledzących Vega-Vege. Jest Was już ponad pół tysiąca osób, za co bardzo dziękuję! Serce rośnie, gdy zauważa się aprobatę swojej pracy i działań. :)
W związku z tym, że mam spore zaległości w publikacji przepisów, dla podkręcenia ciekawości i sprowokowania chęci na to co dobre i zdrowe, wrzucam dla Was piękną, kolorową zajawkę jedzeniową. Mam nadzieję, że pomimo trwających zaliczeń i egzaminów uda mi się zrealizować swój plan odnośnie medialnych niedopatrzeń z blogowej sfery i nadrobię wegawegowe pomysły na roślinne dania. Trzymajcie kciuki za satysfakcjonujące mnie wyniki na sesji!
Przyjemnego dnia wszystkim!