Tak sobie myślę, że wracam w to miejsce.
Ale nie z podkulonym ogonem.
Odpoczęłam od blogowego świata.
I tylko od tego.
Bo w tym moim, prawdziwym się działo i wciąż dzieje.
I mało i dużo.
Czasem dobrze, a czasem źle.
Odnajduję się i gubię, śmieję i płaczę, wciąż się zmieniam.
Tu też chyba będzie inaczej.
Bo to że
life tastes great nie zależy tylko od dobrego jedzenia.
Do usłyszenia!