Ostatnie dwa miesiące były dla mnie bardzo intensywne, a jednocześnie sprawiły tyle radości i uśmiechu na twarzy, że powtórzyłabym je jeszcze raz :) Potrzebuję jednak odrobiny odpoczynku, a przede wszystkim snu - praca, nauka do egzaminu życia, kurs tańca (TAK :D) i częste wyjazdy sprawiły, że już nie wiem na jakim świecie żyję. Ale już nie narzekam!
Dawno nie miałam takiej aktywności jak w maju :)
W połowie czerwca mieliśmy okazję w końcu wybrać się na Podlaskie Śniadanie Mistrzów - coroczna impreza, na której różne restauracje oferują przepyszne menu, w zależności od tematu głównego - a w tym roku były to: kuchnie świata. Takich przysmaków nie jadłam chyba nigdy :) Piękna pogoda, wesoła atmosfera i przepyszne jedzenie w bardzo przystępnych cenach - czego chcieć więcej :)
Najbardziej ekscytującym wyjazdem w tym miesiącu była jednodniowa wycieczka do Warszawy na
The Color Run! W końcu się odważyłam wziąć udział w imprezie biegowej i wiem, że chcę robić to częściej. Pomimo 30 stopni i 5 tysięcy uczestników, wszystko było dobrze zorganizowane i oznaczone. Co kilka minut startowała kolejna grupa biegaczy/spacerowiczów po ok. 200 osób, przez co nie było aż tak dużego tłoku. Odbiór pakietów startowych dla osób spoza Warszawy był w dniu biegu w Złotych Tarasach, co było ogromnym plusem. I ćwiczyłam chwilę z
Martą Hennig!
Wspomnę tylko o dwóch rzeczach, które nieco mi przeszkadzały. Po pierwsze, nie było gdzie zostawić swoich rzeczy, co jest utrudnieniem dla osób dojeżdżających do stolicy - wiadomo, że każdy ma jakiś plecak, rzeczy na przebranie. Na szczęście panie z recepcji na stadionie narodowym nas uratowały i przypilnowały naszego bogactwa ;)
Druga sprawa to fakt, że nikt prawie nie biegał! Na całą grupę, z którą wystartowałyśmy, biegło może z 30 osób? Wiem, że dystans 5km nie jest ciężki, ale ciągły slalom między idącymi wolno rodzinami z dziećmi w 30 stopniach był nieco męczący. Cały czas trzeba było przepraszać i prosić o zrobienie miejsca, co wywoływało czasami oburzenie wśród spacerowiczów. Rozumiem, że ideą Color Run jest zwiększenie aktywności fizycznej, ale sama nazwa imprezy też do czegoś zobowiązuje i wymaga chociaż ostrożności w stosunku do osób, które rzeczywiście biegną :)
Przy okazji, będąc w Warszawie, miałam okazję spróbować przepysznego
wegańskiego ramenu w
Vegan Ramen Shop. Będąc rok temu w Japonii jadłam najlepsze w życiu ramen, ale we wszystkich wywar był mięsny. W Warszawie jadłam Spicy Miso Ramen - NIESAMOWICIE bogaty, 'gęsty' wywar, który naprawdę jest ciężko stworzyć bez produktów odzwierzęcych. Chapeau bas!
I nie mogę nie wspomnieć o mojej najukochańszej przekąsce - natto (fermentowanej soi)!!! Wrócę do Was niedługo :)
A tak poza tym biegamy, gotujemy, balujemy na weselach i przygotowujemy się do naszego, do którego zostało 364 dni. :) Trzymajcie się!