Grudzień 2012:
/dzwoni telefon w recepcji hotelu/
– ......., w czym mogę pomóc?
– Dzień dobry, nazywam się XXY Zińska i dzwonię z firmy Philipiak. Chciałam poinformować, że 22 stycznia 2013 r. w Świdniku odbędzie się pokaz kulinarny Karola Okrasy połączony z promocją produktów naszej firmy. Czy bylibyście Państwo zainteresowani udziałem?
– Oczywiście. Mogę prosić o przybliżenie oferty?
– Proszę Pani, kierujemy do Państwa zaproszenie dla 4 osób, z którego mogą Państwo skorzystać. Nie wiąże się to z żadnymi zobowiązaniami finansowymi. Ja jeszcze na kilka dni przed planowanym pokazem zadzwonię i poproszę o potwierdzenie obecności.
– W porządku, proszę o wysłanie zaproszeń na adres: .........
– Dziękuję bardzo. Do usłyszenia.
– Dziękuję również. Do usłyszenia.
Tak przebiegała moja rozmowa z przedstawicielką rzeczonej firmy w grudniu ubiegłego roku. Podekscytowana opowiedziałam o wszystkim szefowej, sama planowałam się wybrać, żeby spotkać Okrasę – w końcu nie mam możliwości oglądania sławnych kucharzy na żywo każdego dnia.
W hotelu poruszenie. Kilka osób z załogi chce iść, głównie pracownicy kuchni.
21 stycznia 2013 r.
/dzwoni telefon w recepcji/
– ......., w czym mogę pomóc?
– Dzień dobry, nazywam się XXY Zińska i dzwonię z firmy Philipiak. Chciałam potwierdzić obecność 4 osób z Państwa firmy na pokazie kulinarnym Karola Okrasy w środę 23 stycznia.
– Dzień dobry. Oczywiście, bardzo chętnie przyjdziemy, tylko jest jeden problem – obiecane zaproszenia do nas nie dotarły.
– Naprawdę? Dziwne, osobiście je wysyłałam, ale kilkoro klientów już mi zgłaszało ten problem, więc ja na liście zaznaczę, że ono nie dotarło, a Państwo przy rejestracji powołacie się na nazwę swojej firmy i zostaniecie wpuszczeni.
– Dobrze, jeśli tak możemy to załatwić, to nie widzę problemu. Serdecznie dziękuję i potwierdzam obecność 4 pracowników na pokazie.
Pokaz miał mieć miejsce wczoraj. Pojechaliśmy z nadzieją na bardzo fajny wieczór i co? I nic, bo zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Pracownicy firmy Philipiak nie mieli na liście naszej firmy, więc już na samym starcie wtopa. Mimo to zostaliśmy wpuszczeni. Na sali nikogo z branży, same siwowłose babunie – ekspertki w każdej dziedzinie. Zaczyna się pokaz. Do zebranych wychodzi przedstawiciel Philipiaka i zaczyna nawijać o najlepszych na świecie garnkach, które same gotują. W mig się zorientowałam, że Okrasy nie będzie, za to będzie pranie mózgów i urabianie "promocjami" i oszczędnościami emerytów.I jak pomyślałam, tak też się stało. Zażenowana i głęboko rozczarowana wyszłam z lokalu. Nie sądziłam, że tak szanowana dotąd przeze mnie firma posunie się do tak niskiego, kłamliwego chwytu. Czym zastąpiono pokaz na żywo? Filmem, na którym Karol Okrasa pokazuje jak gotować w garnkach Philipiaka. Było mi żal zmarnowanego wieczoru, który mogłam spędzić zupełnie inaczej (np. na przygotowywaniu szczupaka na kolację), ale mam nauczkę... Szczupak będzie innym razem.