W ostatnim poście, podsumowującym marzec, wspomniałam, że wraz z Natalią z
bloga Nebeskaa łączymy siły i ruszamy z nową, smakowitą serią. Nie wiem ile osób, odwiedzających OptiMiss pochodzi z Poznania, ale wierzę, że chociaż parę osób skorzysta z tej serii i dowie się gdzie i co warto zjeść w Poznaniu. A jak ktoś jest spoza Poznania, to przynajmniej będzie wiedział gdzie pójść, jak Poznań odwiedzi, prawda?
W pierwszej kolejności trafiło na coś naprawdę smacznego, ale nie do końca lekkiego, a mianowicie na burgery w "Fat Bobie". Wybrałyśmy z Natalią nie do końca rozważną godzinę (sobota, 15:00), ponieważ lokal był zapełniony prawie po brzegi. Na szczęście udało nam się wyłapać wolny stolik i zrealizować zamierzony plan. „Fat Bob Burger” do niedawna był naprawdę malutką burgerownią. Interes jednak szedł widocznie tak dobrze, że miejsce to przeszło małą renowację i dość znaczne powiększenie przestrzeni.
Recenzja: Natalia
Wygląd: Jak to ja, zacznę od wyglądu knajpki :D Wnętrze mi się spodobało. Jest tam bardzo klimatycznie i przyjemnie się jadło. Nie jest to duża knajpka, ale miejsce się znajdzie. Chociaż trafiłyśmy na dość duży tłum, jednak akurat zwolnił się stolik. Siedzenia są wygodne, a stoliki odpowiednich rozmiarów, aby wszystko się na nim zmieściło. Nie czułam się ściśnięta w żaden sposób, mimo średnich rozmiarów pomieszczenia. Obsługa jest kulturalna i uprzejma. Pani, która nas obsługiwała nie wyglądała na taką, co jest tam z łaski, więc jakoś tak od razu milej się kupowało :D Pani również przyniosła nam jedzenie do stolika. Nie trzeba samemu po nie wstawać.
Burger: Ze względu na dużą ilość osób, na burgera czekałyśmy 30min. Oczywiście czas ten zależy od tego w jakim dniu i godzinie przyjdziemy. Miałyśmy zatem sporo czasu na pogaduszki ;) Wybrałam burgera serowego, w którego skład wchodzi oczywiście bułka (ja wybrałam bezglutenową, za którą należy dopłacić 2zł), 200g mięsa, ciągnący ser w środku, trzy sery na wierzchu (wędzony, mozzarella, filadelfia), salsa i rukola. Gdy przyniesiono nam go do stołu, pomyślałam, że jest jakiś taki malutki i z pewnością się nim nie najem. Jednak po zjedzeniu czułam się pełna ;) Warto było czekać te pół godziny na te pyszności! Chociaż nienawidzę się brudzić podczas jedzenia, a tu musiałam jeść rękoma, to też było warto, bo niesamowicie mi smakowało.
Bezglutenowa bułka była naprawdę smaczna i dobrze wypieczona. Sosy bardzo fajnie przygotowane. Mięso dobrze wysmażone i przyprawione. Dużym plusem jest to, że wszystkie składniki przygotowywane są u nich na miejscu. Sami pieką bułki, mielą mięso, robią sosy, marynują ogórki czy kroją frytki. Jestem osobą niezwykle wybredną, jeżeli chodzi o jedzenie, ale w tym przypadku naprawdę nie znalazłam nic, do czego mogłabym się przyczepić ;) Ceny są w porządku. W menu całkiem niezły wybór burgerów. Na pewno wybiorę się tam po raz kolejny, aby przetestować coś innego ;)
Smak burgera serowego: 9/10
Wystrój: 8/10
Obsługa 8/10
Recenzja: Magda
Wystrój i menu: Wnętrze jest bardzo klimatyczne, wszystko utrzymane w luźnym, ale bardzo schludnym stylu. Obecne wszędzie drewno nadaje naprawdę fajnego charakteru. Menu jak na burgerownię jest całkiem bogate. Znajdziecie tam kilkanaście burgerów, które są na stałe w karcie plus jeden specjał, który jest w ofercie przez określony czas. Ceny oscylują w granicach 17-22 zł. Do każdego burgera można domówić dodatkowo zestaw domowej roboty frytek i sałatkę coleslaw. Ostatnio w ofercie znalazły się także bataty – nie miałam jednak jeszcze okazji ich spróbować, więc muszę to nadrobić przy najbliższej okazji!
Bardzo dużym plusem dla Fat Boba są bezglutenowe bułki (cena: 2 zł), dzięki którym w ogóle mogę w tym miejscu jeść! Ponadto, wszystkie produkty, w tym sosy czy wspomniane wcześniej frytki robione są na miejscu – jakość burgerów jest więc naprawdę dobra.
Burgery: Do tej pory miałam okazję spróbować trzech burgerów: włoskiego (z mozzarellą i suszonymi pomidorami), z ananasem oraz orzecha – mojego faworyta. Każdy burger był smaczny, ale orzech zwyciężył. Masło orzechowe świetnie komponuje się z mięsem wołowym i podpieczonym boczkiem (brzmi ciężko, wiem, ale z drugiej nie są to produkty złe). Ja dla mnie połączenie świetne! Co więcej, spodziewałam się, że masła orzechowego za dużo w tym burgerze nie będzie, ale spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie. Ten dodatek, nie dość, że fajnie pasuje do mięsa, to jeszcze dość mocno podbija kaloryczność posiłku – dla mnie, jako posiłek w dniu treningowym, opcja idealna.
Smak orzecha:9/10 (smak świetny, ale przy kilku ostatnich kęsach moje kubki smakowe miały ochotę już na lżejsze smaki). Smak pozostałych dwóch burgerów: 8/10
Wystrój: 9/10 – totalnie moje klimaty. Nie lubię nazbyt eleganckich miejsc, a to ma naprawdę fajny charakter. Jest dość głośno, ale taka jest atmosfera tego miejsca. Na lunch z koleżanką – miejsce idealne. Na kolację we dwoje – już nie za bardzo.
Obsługa: 9/10 –ogólnie według mnie bardzo dobra. Dziewczyna, która przyjmuje i serwuje zamówienia jest przesympatyczna i fajnie zorganizowana - jedyne do czego mogę się przyczepić to trochę więcej uśmiechu na twarzy, nawet jak jest spore zamieszanie. Mam spore doświadczenie w pracy jako kelnerka i wiem, jak ważny w tej pracy jest uśmiech :)
Poniżej na zdjęciu oferta burgerów:
Miejsce jest świetne na sycący lunch. Jest to dość ciężka propozycja obiadowa, ale biorąc pod uwagę fakt, że jest tam mięso wołowe, bezglutenowe pieczywo, masło orzechowe i trochę warzyw, raz na jakiś czas każdy może sobie pozwolić na więcej kalorii. Ja po takim burgerze, mimo że jestem głodomorem, wieczorem miałam ochotę tylko na bardzo skromną, warzywną kolację.