No i przed nami dzień dla łasuchów,w którym to wręcz wskazane aby zjeść jakiegoś pączusia ale ja osobiście o wiele bardziej lubię faworki lub jak je nazywała moja babcia chrusty :) Chrupiące, rozpływające się w ustach i posypane grubą warstwą cukru pudru- takie uwielbiam :)
Przepis oczywiście jak to u mnie wyszperany w przepastnym zeszycie pełnym kulinarnych skarbów :)
Faworki/ chrusty
- 400g mąki
- 5 żółtek
- 3-4 szklanki śmietany 18%
- 1 łyżeczka cukru pudru
- 1 łyżka spirytusu/ wódki lub octu
- cukier wanilinowy
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
Mąkę przesiać przez sito, dodać żółtka, szczyptę soli, cukier, proszek do pieczenia, spirytus i śmietanę.
Całość dokładnie zagnieść, wyrabiając przez kilka minut. Pod koniec wyrabiania ciasto "obić" wałkiem aby dostało się do niego powietrze.
Gotowe ciasto owinąć folią i odłożyć do lodówki na ok. 20-30min.
Schłodzone ciasto urabiać jeszcze kilka minut- tak aby dostało jak najwięcej powietrza.
Spulchnione ciasto dzielić na kawałki i rozwałkowywać bardzo cienko- im cieńsze ciasto tym bardziej chrupkie będą faworki.
Radełkiem lub nożem wycinać prostokąty o szerokości ok. 2-3 cm, na środku nacinać otwór i przewlekać przez niego jeden z końców prostokąta.
Do garnka lub patelni typu wok wlać olej, faworki smażyć na gorącym na złoty kolor z dwóch stron.
Gotowe faworki posypać cukrem pudrem.