Takie wafle, robione kiedyś przez moją Mamę, jadałam w dzieciństwie.
Potem na długi czas zapomniałam o tym przepisie i ostatnio mnie naszło, by go odkurzyć.
W tym przywracaniu pamięci pomogła mi książeczka "Ciasta na rodzinne spotkania" z serii "Biblioteczka Poradnika Domowego".
Użyłam wafli w kształcie małych kwadratów, uznałam, że łatwiej je będzie smarować masą, co się sprawdziło - jest poręczniej i mniej potem krojenia, a co za tym idzie ryzyka, że popękają.
Składniki:
- 2 opakowania wafli w kształcie małych kwadratów,
- 2 szkl mleka w proszku pełnego tzw. "niebieskiego" (nie granulowanego!),
- 1 masło,
- 1 szkl cukru,
- 1 cukier waniliowy,
- 1/2 szkl mleka,
- 2 łyżki stołowe kakao,
- parę kropel rumowej esencji do ciasta (następnym razem bym pominęła - aromat zdominował smak wafli)
Wykonanie:
W garnuszku zagotować 1/2 szkl mleka z obydwoma rodzajami cukru.
W gorącym mleku z cukrem rozpuścić masło, dodając esencję do ciasta.
Gdy mleko trochę przestygnie dodawać małymi partiami mleko w proszku i kakao.
Mieszać energicznie, by nie było grudek. Dobrze jest do mieszania użyć "rózgi", łatwiej będzie rozbić grudki.
Ja, gdy mi masa zbyt ostygła, ponownie ją lekko podgrzałam na maleńkim ogniu, mieszając, aby nie przywarła do dna.
Na każdy wafel kłaść łyżką niewielką porcję masy, po czym rozsmarować cienką warstwę na powierzchni wafla. Przykryć następnym waflem i czynność powtórzyć.
Postępować tak z pozostałymi waflami, aż do wyczerpania masy.
Na jedno ciastko przewidziałam po cztery małe wafle, więc u mnie składało się ono z czterech wafli przełożonych trzema warstwami masy.
Gotowe wafle czymś obciążyć np. kładąc na nie dużą drewnianą deskę do krojenia, pozostawić do ostygnięcia. Zimne wstawić na kilka godzin do lodówki, a najlepiej na całą noc (ja wstawiłam wraz z obciążeniem).
Następnego dnia są gotowe do zjedzenia. Przed podaniem można je pokroić wzdłuż przekątnej (dużym, ostrym nożem bez ząbków), aby uzyskały trójkątny kształt.