,,Blogowa terapia"
Decyzję o prowadzeniu bloga podjęłam w lutym 2015r i miał służyć wyjściu z
anoreksji.Ciężko jest przypomnieć sobie początek choroby, zwłaszcza gdy jest to zaburzenie w myśleniu. Ja za narodziny mojej morderczyni uważam grudzień 2013r- wigilię.
Jestem prawie pewna, że osoby które mnie znają zdziwi ten post bo przez większość ludzi anoreksja to wylądowanie na oddziale zamkniętym. Ja zaczęłam walczyć zanim tego potrzebowałam.
,,Początek"
Początek choroby jest to dla mnie odległy czas dlatego ciężko mi to opisać dokładnie.
Pamiętam tylko, że pomimo prawidłowej wagi postanowiłam schudnąć. Z dnia na dzień jadłam mniej, robiłam więcej kilometrów na treningach. Nie liczyłam wtedy kalorii, ale mam dobrą pamięć i pamiętam co jadłam, było to mniej więcej 800/900kcal dziennie, przy 6treningach tygodniowo i codziennym
chodzeniu do szkoły (ok 6km w dwie strony).
W tym okresie schudłam 18kg, ale pomimo tego nie widziałam ŻADNEJ zmiany.
Anoreksja to bardzo mądra choroba, zmienia sposób w jaki postrzegamy sami siebie.
Do problemu pierwszy raz przyznałam się na obozie zimowym. Jednak uznałam, że poradzę sobie z tym sama. Przyznanie się, że potrzebuję pomocy byłoby porażką.
Po powrocie z gór pierwszą osobą która zauważyła problem był mój trener (aktualnie były).
Od lutego- kiedy już wiedziałam o problemie, prawdziwą walkę podjęłam 15 marca.
,,Marzec"
Wiosna- zbliżały się sztafety przełajowe, trenowałam dzielnie i ciężko cały sezon przygotowawczy. Moja drużyna liczyła na złoto, ja liczyłam na drugi najlepszy czas. Jednak był to moment kiedy mój organizm pokazał mi, że bez paliwa nie biega. Drużyna musiała zadowolić się srebrnym krążkiem, a ja obarczona wyrzutami sumienia, że zawiodłam wszystkich jeszcze bardziej zaczęłam się karać..
Dzień, może dwa minęły gdy trener wziął mnie na rozmowę. Spokojnie wytłumaczył mi czemu tak się stało, a ja przyznałam się do problemu.
Zrobiłam wtedy badania krwi, które odebrała moja mama.
W drodze na trening otrzymałam od niej telefon ,,patrząc na wyniki powinnaś być w szpitalu, nigdzie nie idziesz"
Zakaz trenowania dopóki nie przytyje.
Najgorsze co może być:
Wiesz jakie masz cele i marzenia- chcesz biegać, jest to twoja miłość.
Z drugiej strony masz w głowie głos który chciałby żebyś żyła wodą, a w sumie woli żebyś nie żyła.
Walka z sobą jest najcięższą wojną jaką można toczyć. Anoreksja to druga osobowość która siedzi w tobie i czasem nawet mówi za ciebie, uchodzisz za osobę dwubiegunową, twoja psychika się wali.
Siedząc godzinę nad talerzem potrafiłam płakać i mówić, że wolę umrzeć niż przytyć. Po kilku godzinach tuliłam się do bliskich przepraszając ich za te słowa, tłumacząc się, że to nie ja je mówiłam. I to prawda!
Moja babcia zobowiązała się, że będzie gotować mi codziennie obiady. Czułam się bezpiecznie bo przeważnie były to gotowane warzywa z jakąś kaszą i mięsem, po czasie też naleśniki, mielone czy gołąbki. Tak przez rok.
Walczyłam ze sobą codziennie, siedząc nad talerzem, w szkole patrząc jak inni jedzą, czy jedzą, co jedzą.
Przez chorobą straciłam na ten okres prawie wszystkich znajomych, czułam się problematyczna dla rodziny i moja walka już mnie męczyła. Brak okresu, nawet gdy moja waga była już prawidłowa- groźby, że nigdy nie będę mieć dzieci, przez zaburzenia hormonalne, ale mnie to nie obchodziło.
Przeciwnik który siedzi ci w głowie i zna wszystkie twoje myśli, wady i zmartwienia jest praktycznie niepokonany.
Stwierdziłam, że sama sobie nie poradzę i poszłam do psychologa. Jednak rozmawianie o tym, że mam problem tylko karmiło ego choroby. Zrezygnowałam i zaczęłam swoją własna terapie na Instagramie. Poznałam wiele osób z takim samym problemem które walczyły w ten sam sposób.
Najbardziej zadziwiające dla mnie jest to, że pomimo tego, że choroba chciała mnie zabić to czułam się z nią bezpieczna i za wrogów obrałam sobie wszystkich którzy chcieli mi pomóc.
Ogromnym zaufanie obdarzyłam moją obecną przyjaciółkę Anie, która nie chciała mnie zmieniać, bo widziała, że jest to dla mnie destrukcyjne i pozwalała mi walczyć samej.
,,Teraz"
Po 3latach walki jestem mądrzejsza o przeczytane artykuły, poznane diety, zaprzyjaźnionych ludzi i o to jak to jest żyć z drugą osobowością która ma zupełnie inne myślenie niż ty.
Anoreksja jest jak alkoholizm, nie da się z niej w 100% wyjść, ale można żyć z nią.
Na dzień obecny z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jestem ZDROWA. Są dni kiedy widzę siebie zupełnie inaczej, ale od września 2015r kiedy zmieniłam klub, trenera i życie jestem zdrowa!
Choć wiadomo, że takie potwory wbijają nóż w plecy, wtedy kiedy najmniej się spodziewasz.
Jednym w z większych kryzysów tego roku był obóz sportowy, z którego wróciłam z kontuzją i podłamana psychicznie z brakiem chęci, nadziei i motywacji.
Wtedy podjęłam współpracę z
Dietetyczką, która wspiera mnie w złych momentach i czyta moje maile, które można porównać do wypracowań.
Uczę się żyć w równowadze, jem zdrowo dlatego wiem, że nic się nie stanie jak od czasu do czasu zjem lody itp. Życie ma się jedno i nie popadajmy w paranoje, lubię mieć wszystko zaplanowane bo wtedy jestem sobą. Chcę mieć kontrolę nad tym jak żyje i czy nikt nie chce mi go odebrać.
Długo zabierałam się za pisanie tego postu, ale pomagam drogą mailową kilku osobom które tak jak ja sięgnęły dna i uświadomiły mi, że jeżeli komuś pomogę to będzie warto stracić opinię i narazić się na komentarze!
Po czasie wiem
i ciesze się, że to ja się z tym zmagałam. Powtarzam sobie, ze to ja zostałam wybrana żeby to przejść, nie za karę tylko dlatego żeby wygrać i pomagać innym-
bo jestem silna!Patrząc na moją historie jestem dumna, że przeszłam przez to praktycznie sama.
Widząc ile osiągnęłam wiem, że
mogę osiągnąć WSZYSTKO!Przez tyle lat upadałam ale
za KAŻDYM razem wstawałam i będę to robiła do końca życia. Wiem, że upadnę jeszcze nie raz ale zawsze wstanę bo warto. Patrzmy na cele, żeby dojść na szczyt nie możesz leżeć pod nim czy w jakieś kotlinie!
Trzeba wstawać, zawsze, pomimo wszystko i walczyć o to na czym nam zależy. Dziękuję ze to, że to ja zachorowałam. Wiem ile osób się poddaje
(40% chorych umiera śmiercią której pragnie). Też chciałam nie raz wybrać taką drogę, dlatego na dzień obecny jestem w stanie poświęcić reputacje dla chociażby jednego życia! Życie mamy jedno, szanujmy je.
Jeśli ktoś zmaga się z podobnym problemem może śmiało pisać. Postaram się pomóc:
majawierzbicka99@gmail.com