Witajcie! Ja już wróciłam z rekolekcji, odsapnęłam i mam czas napisać dla Was recenzję ;)
Pamiętacie, jak upierałam się,że śliwki z
Solidarności są najlepsze? Chyba zmienię zdanie! A co je przebiło? A no śliwki z Jutrzenki, które zachwalała Olga i z czystym sumieniem stwierdzam, że miała raję :)
Zapraszam!
Wygląd: Piękny papierek, srebrno-fioletowy, który mocno rzuca się w oczy. Zdobi go masa fioletowych śliwek. Co prawda śliwek ja nie kupiłam, ale moja mama, która je uwielbia :) Śliwki są dużo mniejsze, bardziej lekkie i mniej okrągłe.
Smak: Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to polewa czekoladowa. W śliwce
Solidarności(klik) jest gruba i wyraźnie twarda, tu natomiast rozpływa się pod wpływem ciepła, jest miękka i mocno mleczna. Śliwka solidarności jest twarda, bez soku i alkoholowego posmaku, a tu jest zupełnie inaczej. Śliwka wydaję się jakby była świeża, soczysta i zerwana prosto z drzewa. Jak widać na zdjęciach, towarzyszy jej taki fajny soczek :) Dookoła śliwki znajduje się truflowa, miękka otoczka. Moim zdaniem ma lekki alkoholowy posmak i to jedyna rzecz, która mi to przeszkadza. Mimo tego śliwka jest pyszna i stała się dla mnie ulubioną!
Podsumowując:
9/10
Cena - Nie pamiętam
Czy kupię ponownie? - Tak