Przynajmniej zrobiłam sobie środek tygodnia wolny, bo musiałam...rano tak fatalnie się czułam, miałam ciarki, a termometr pokazywał 35 stopni! Niezłe osłabienie organizmu...czuję się do dupy, ale szkoła czeka. Zaległości nie chcę, bo widzę, że w liceum KAŻDA nieobecność jest bardzo źle traktowana. Ciepłe mleko sojowe, domowe ciacha, kupa kiszonej kapuchy i jakoś się wyleczymy, co nie? :D
A tak w ogóle postanowiłam, że ograniczam jajka i mleko, chcę robić krok ku wyeliminowaniu większej ilości rzeczy pochodnych od zwierząt.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lubicie sosy? Bo ja bardzo! Mam do nich ogromną, przeeeogromną słabość, a szczególnie do wszelkich pomidorowych.
Ostatnio mój kochany tato (no jakieś 3 miechy temu) wynalazł mi to oto cudo - leczo pieczarkowe.
Ja leczo uwielbiam, a o pieczarkowym nie słyszałam. Gdy tata mi je pokazał, to od tej pory jem je codziennie (serio!) jako sos do warzywek i ciepłej bułeczki z soją <3
Zapraszam!
Skład:
Wygląd i smak: Niepozorny słoiczek z niepozornie wyglądającą zawartością. Wiem, że są dwie wersje - ta i pikantna, ale jakoś szczególnie nie różnią się więc trzeba uważać co łapki biorą.
Leczo jest dosyć wodniste, bardziej podchodzi mi pod sos. Jak widać przepełnione jest pieczarkami i to nie byle jakimi skrawkami, a całymi, dużymi plastrami! W środku znajduje się też papryka, która nie jest dla mnie przeszkodą (nie lubię papryki :P) gdyż ładnie obrana i pozbawiona skórki jest do zjedzenia. Dochodzi nam tu też cebulka, która nadaje fajnego smaku i też jest jej sporo - wszystkiego na bogato!
Pieczarki jak i inne składniki są soczyste, świeże i po prostu PRZEPYSZNE! Tygodniowo schodzą 2-3 słoiki, bo jestem w nim zakochana :D
Polecam!
Podsumowując:
10/10!!!
Cena - ok. 5-6 zł
Czy kupię ponownie? - Tak, tak, tak!