Witajcie!
Pamiętacie jak pokazywałam Wam prezenty od wujka z Anglii? Znalazło się tam kilka czekolad Cadbury, które z chęcią dla Was zrecenzuję!
Cadbury jest bardzo podobny do Milki. Pomysły, smaki, czekolada...normalnie te same tabliczki! A jednak, Cadbury jest mocno mleczne i moim zdaniem wręcz pozbawione kakao.
Ciekawi?
Zapraszam!
Skład:
Wygląd: Zacznę od opakowania, które jest rodem z filmu Charlie i Fabryka Czekolady ;) Fiolet jak w Milce, ale brak fioletowej krowy. Tabliczka ma 120 gram, a nie 100, jak tradycyjne Polskie czekolady...więcej dobrego! :D
Do otworzenia zachęca nas urocze ciasteczko, które szczerzy się i pewnie myśli sobie '' haha, będziesz gruba''.
Smak: Jak już na wstępie wspomniałam, Cadbury to maksimum mleka i minimum kakao. Czekolada jest dla amatorów słodkości Milki i Kinder Czekolady. Słodycz ta jest przyjemna, lekko maślana i mleczna a nie tłuszczowa i mdląca jak u Wedla. Jedyną wadą to to, że błyskawicznie rozpuszcza się zaraz po otworzeniu.
Kostki te są grube, hojnie wypakowane ciastkowym nadzieniem. Milka w owej
wersji (klik) nie była taka ''bogata'', ale wynagradzał to kakaowy posmak.
Nie umiem stwierdzić, która czekolada jest lepsza, bo czekolada pasuje mi bardziej w Milce, a nadzienie w Cadbury...daję zatem, punktów po równo ;)
Polecam!
Podsumowując:
10/10
Cena - prezent
Czy kupię ponownie? - Tak