W ostatnim numerze Magazynu Aromat w cyklu "Stare, ale jare" opisuje tarciucha kierując się wspomnieniami snutymi przez mojego tatę. Ciekawi mnie jak silnie można związać emocje z daniem serwowanym przez daną osobę. Na ile jest to sentyment do dania a na ile do osoby, która to danie wykonywała. Z pewnością oba odbijają swoje piętno na osobie wspominającej.
Tak czy inaczej zapraszam do czytania artykułu o tarciuchu i podawania go w te chłodne i ciemne dni.
Tarciuch babci Kasi
(ze wspomnień wzięty)
1, 5 – 2 kg ziemniaków
2-3 łyżki mąki pszennej
2 jajka
200 g plastrów wędzonego boczku
2 cebule
3 ząbki czosnku
Sól
Czarny pieprz
Babcia obierała i ścierała ziemniaki na grubych oczkach. Dodawała mąki, rozmącone jajka i dokładnie mieszała. Na patelni rumieniła cebulę i dodawała do masy ziemniaczanej a potem doprawiała solą i pieprzem. Formę do pieczenia wykładała plastrami boczku i wykładała masę ziemniaczaną. Jeśli masz więcej boczku to koniecznie wyłóż go także na wierzchu tarciucha. Babcia piekła w duchówce, gdy ogień wciąż był podtrzymywany w piecu kaflowym. Obecnie z powodzeniem możemy wypiekać w piekarniku nagrzanym do 190°Celsjusza przez około godzinę.