Cały Kraków jest naelektryzowany. Zwróciliście uwagę na kolor świeżych liści na drzewach? Od kilku dni nad miastem wisi burza i dopóki nie spadnie na nas, dopóki nie oczyści powietrza, każda drobinka kurzu będzie mienić się tym nieznośnym fluorescencyjnym blaskiem. Iskra przeskakuje pomiędzy literami, ludźmi w tramwajach i dźwiękami w słuchawkach. Nawet chłodne mury kamienic przewodzą prąd.
Siedząc na Plantach nerwowo czytam książkę, której każde słowo budowane jest wokół jedzenia. Co chwilę zmieniam nogę, poprawiam mankiety, strzepuję pyłki z ramion i nie mogę przestać - pochłaniam kolejną stronę, gubię się w postaciach, planuję odwiedzić babcię, zerkam czy to starsze małżeństwo wciąż siedzi po sąsiedzku, czy chłopakowi na deskorolce uda się poprawnie wykonać serię trików. Od namnożenia obrazów wspólnych posiłków w lekturze wydaje mi się, że zgłodniałam. Oczywiście, że po takim śniadaniu nie powinnam, ale moje nogi i tak już bezwiednie prowadzą mnie na Kleparz, gdzie czterdzieści minut błądzę pomiędzy stolikami.
Szukam wiosny, warzyw, których nie widziałam od tak dawna, kompozycji smakowych dla kuszących nowalijek.
SŁODKA BOTWINKA. KWAŚNY SZCZAW. GĘSTY JOGURT GRECKI.
Jeszcze przed przekroczeniem progu mieszkania pochłaniam dwa jabłka (malinówki! od przemiłego pana), a zanim rozpakuję torby garściami wyjadam ziarna słonecznika ze słoika. Diagnoza: kompulsywne pożeranie wszystkiego co w zasięgu wzroku. Jeszcze po łyżce każdego dżemu, na deser kostka gorzkiej czekolady (oj brakuje mi ostatnio magnezu) i trzy kapary połączone z ostrą musztardą.
Ta burza musi wreszcie przerwać to co się dzieje!
ZUPA ZE SZCZAWIEM I BOTWINKĄ
BULION z włoszczyzny
- cebulę kroję w kostkę i wrzucam do garnka na dwie łyżki roztopionego masła
- marchewki, pietruszkę i seler obieram i ścieram na tarce po czym dorzucam do podsmażenia, garnek przykrywam i duszę to wszystko jakieś 10 minut
- zalewam 1,5 l wody
- dorzucam pora i kapustę
- gotuję pod przykryciem (nie musi być przecież klarowny) ok. 30 min.
SMAK FAKTYCZNY
1 pęczek szczawiu
1 pęczek botwinki (buraczki zostawiłam na inną okazję)
1/2 pęczka lubczyku
- siekam i dorzucam na 7 minut do garnka, a kiedy liście są już miękkie to blenduję wszystko razem
sól
pieprz
DO PODANIA
jogurt grecki (po dwie łyżki na porcję; kładę na środku głębokiego talerza)
rzodkiewki (po jednej na porcję; kroję w drobną kostkę i posypuję jogurt)
czerwona cebula (ćwiartkę kroję w drobną kostkę i po kilka rzucam obok rzodkiewki)