Wróciłam.
Nie było mnie dość długo. Trochę nie miałam czasu, a trochę ochoty.
Pokonałam sesję. Zdałam wszystko w pierwszych terminach i to jest zdecydowanie mój największy sukces ostatnich dni. Nerwów straciłam zdecydowanie zbyt dużo, gdyż jak się później okazało czasem strach ma wielkie oczy.
Mam nawet w porządku plan na nowy semestr. Szkoda, tylko, że satysfakcji ze studiowania nie czuję. Właściwie ani przez chwilę jej nie czułam. Wiem, że dziwnie to brzmi po śpiewająco zdanych egzaminach, ale mam wrażenie, że to nie jest jednak moim przeznaczeniem.
Decyzję podejmę po kwietniowych praktykach. Mam nadzieję, że wtedy już wszystko będę wiedziała.
Chodzi mi po głowie coś zupełnie innego i żałuję, że nie odważyłam się w zeszłym roku.
Od kilku dni mam 20 lat. Jakoś się z tym pogodziłam, rozpoczęłam (jakby nie było) nowy etap życia. Przestałam być nastolatką. Nie czuję różnicy. Na razie.
Pierwszy raz zdecydowałyśmy się z siostrą na wspólny tort urodzinowy. Razem mamy 36 lat ;)