Odkąd sięgam pamięcią wakacje kojarzyły mi się z działką mojej babci. Pomimo, że nie mieszkała ona na typowej wsi, bardzo lubiłam je u niej spędzać. Harce pomiędzy ogórkowymi grządkami, odganianie się od pszczół i komarów oraz truskawki prosto z krzaczka, kiedy piach trzeszczał między zębami. Tak, to były prawdziwe wakacje. Wakacje na wsi!
Dziś nie ma już babci. Ani pamiętnej działki. Pozostały jedynie wspomnienia. I zdjęcie małej Madzi w hamaku. Tego nie odbierze mi nikt. Teraz ciszę i spokój odnajduję w rodzinnym domu. Tegoroczne pierwsze Gizmolove wakacje spędziliśmy po części u moich i Stwórcy rodziców. Mogę śmiało powiedzieć, że z dala od zgiełku wielkiego miasta, znalazłam czas na pewne przemyślenia, którymi chcę się z Wami teraz podzielić.
Dlaczego warto spędzać wakacje poza miastem?
#1 Wiesz co jesz. Zdrowo jesz. Nie wmówicie mi, że jest inaczej. Po norweskich wynalazkach mamina pomidorówka z domowego przecieru to niebo w gębie. Z resztą to nigdy nie podlegało dyskusji. Jakby nie było, pozostanie ona jedną z moich ukochanych zup. I nie ma w tym żadnej przesady. Tak na marginesie, do dziś wspominam z rozczuleniem jak rodzice szykowali się na weekendowe najazdy córki z uczelni i rozpieszczali mnie właśnie pomidorówką. Ledwo wyjeżdżałam z domu, ojciec dzwonił do akademika z pytaniem co ma być następnym razem. A ja zawsze uparcie twierdziłam, że pomidorowa! I tak mi pozostało do dziś. Dopełnieniem foodgazmu były by kluski własnej roboty, ale w tym specjalizowała się tylko babcia.
#2 Oddychasz pełną piersią. Jeśli na co dzień mieszkasz w zatłoczonym mieście, odczujesz dużą ulgę mogąc zaciągnąć się wiejskimi zapaszkami. Ja nie mam co narzekać. Norweskie powietrze jest bardzo zdrowe i czyste. Ale są pewne rejony gdzie próżno doszukiwać się jakichkolwiek zapachów natury. Mieszkając rok poza kołem podbiegunowym, na obrzeżach Tromsø, wiosna nie buchała majem. Im niżej tym lepiej. Tu odór obornika potrafi wywołać uśmiech na twarzy.
Do tego cały dzień spędzony na świeżym powietrzu pobudza apetyt, ułatwia sen i uspokaja. Gizmolove coś o tym wie.
#3 Totalny offline. Dacie wiarę, że u moich rodziców nie ma internetu? Serio! Nie wiem jak oni się uchowali? Przyjeżdżając do nich, muszę być zaopatrzona w coś mobilnego. Co prawda ograniczam się do szybkiej poczty, facebooka do śniadania, a nie co piętnaście minut i blogowego wyzwania ;) To tutaj mam najczęściej okazję nadrobić zaległą lekturę, obejrzeć zeszłoroczny megahit kinowy albo najzwyczajniej w świecie pobyć sama ze sobą.
Ciekawi mnie, czy tak jak ja doceniacie (już ;)) ciszę i spokój czy wolicie raczej szaleństwo gorących letnich nocy i ścisk na usteckiej plaży? Chętnie dowiem się jak minęły Wam tegoroczne wakacje? A może wszystko jeszcze przed Wami?
* * *
Z racji tego, iż wczorajszy dzień wyzwania nie wystartował, dołączcie Wasze wpisy pod dzisiejszym wyzwaniem. Niestety nie udało mi się skończyć mojego wakacyjnego spełnienia. Ale widziałam, że Wy daliście radę i szkoda, aby tak cudowne wpisy się zmarnowały. Także dzisiejszy dzień wyzwania jest takim bonusowym.
Linki do wyzwania możecie wklejać do niedzieli.