Skoro mogą być blogi stricte studenckie, małżeńskie, fotograficzne to mogą być też takie jak ten. Do zadań specjalnych. Zapewne się zastanawiacie, co też ta bastalena znowu wymyśliła?
Siedzę sobie w czwartkowy wieczór, stukając tego posta o
ciasteczkach na piątkowe wyzwanie.
Po co blogujesz? Początkowo myślałam, że dla pieniędzy. Później chciałam napisać, że poklasku i sławy. A szara rzeczywistość pokazuje, że do owsianki i kawy. Która to już będzie metamorfoza? Mam nadzieję, że ostateczna.
Po co mi ten lifestyle?
Uff! Zdjęliście ze mnie łatkę Matki Wariatki i nie chcecie kolejnego bloga parentingowego. Tak wynika z ankiety. I dobrze, bo Gizmolove współpracować nie chce. Nie choruje, nie żłobkuje, na szkło parcia żadnego. Czasem tylko zupełnie od niechcenia mistrzem drugiego planu jest jego ręka lub noga. Ogólnie nuda, Pani Matko! Między kolejną owsianką skrzętnie upycham to mydło, to powidło byście tylko czytali. Ale life is brutal. A tym bardziej lifestyle. Tak bardzo go chciałam. Gary dla niego porzuciłam! A przejechałam się na nim strasznie. Do dzisiaj nie mogę się zdecydować na kategorie. Co ma być life, a co stajl. Dlatego... pieprzę go! Od teraz stawiam na inspirację. To dopiero będzie wyzwanie. Podejmiecie je ze mną?
Nie umiem planować wpisów na bloga. W przeważającej mierze są one przypadkowe i z reguły powstają z potrzeby chwili. Co często widać po częstotliwości ich publikowania i ogólnie panującym tutaj bałaganie. Nie tylko tym w mojej głowie. Niejednokrotnie borykam się z wenobrakiem i szlag mnie wtedy trafia. Ale nie poddaję się. Patrzę. Myślę. Wyciągam wnioski. I oto co widzę.
Takich poszukujących osób jak ja, jest więcej. Każdy temat jest w nas. Nosimy go w sobie, ale nie zawsze umiemy go wydobyć z głębi siebie. A czasem wystarczy tylko jedno słowo, aby uderzyć z wielką mocą. Mała iskra, która wznieci wielki pożar kreatywności. I ja chcę właśnie być dla Was taką iskrą! Na początek proponuję...
Po ostatnim wyzwaniu daliście mi tyle motywacji do działania, że wielkim świństwem z mojej strony było by się nią z Wami nie podzielić. Albo robić to tylko przy okazji wyzwań. Dlatego, w przeciwieństwie do większości blogów, które powielają wciąż te same utarte frazesy [zamknij kompa, idź pobiegać, wróć i pisz], postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i dać Wam gotowca. Powiem więcej. Będę Wam go dawać co tydzień. Przez cały rok. Na każdy dzień. Bez ściemy! Zaczynając od teraz.
W ten sposób zrodził się
Kawy week, czyli cykl inspiracyjnych haseł na posty na każdy dzień tygodnia. Jak słusznie zauważyliście są to tylko propozycje, słowa- iskry. A to jak je wykorzystacie zależy tylko i wyłącznie od Was. Chciałabym byście wiedzieli, że gdy tylko dopadnie Was brak pomysłu na post, zawsze możecie do mnie zajrzeć, a ja Was czymś smacznym uraczę.
To może na początek ciasteczko owsiane z żurawiną i dynią? I łyk pysznej kawy? Vær så god!
Na początek łatwizna. Banał. Niektóre hasła zapewne widzieliście już po kilkanaście razy na wszelkiego rodzaju wyzwaniach. Ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że i takie są potrzebne. Przecież wciąż nowe blogi powstają. I powstawać będą. Dlatego będę Wam bardzo wdzięczna za każdy poczęstunek ciasteczkiem wśród swoich znajomych. Być może ktoś w tej właśnie chwili obgryza paznokcie i rwie włosy w poszukiwaniu tematu.
Przekażcie, że przy owsiance i kawie je rozdają ;)Brzmi interesująco? Jesteście zdania, że takie inspiracje są potrzebne czy raczej z góry macie ustalony plan działania? Chętnie też poznam Wasze zdanie w kwestii dnia, w którym Kawy week powinien być publikowany. Poniedziałkowy poranek czy niedziela wieczór? Dajcie mi znać poniżej w komentarzach.
P. S. Po resztę niespodzianek zapraszam już jutro! Kawy week to dopiero początek.
pozdrawiam, bastalena