Zacznijmy ten rok od czegoś zdrowego, a jednocześnie smacznego i interesującego. Oto najprostszy na świecie makaron z sosem, którego wykonanie chodziło mi po głowie już od jakiegoś czasu. To samo z pieczoną ciecierzycą. Przy okazji ich dzisiejszego wykonania spróbuję Was przekonać, że
brak czasu w kuchni nie istnieje. Należy jedynie dobrze wykorzystać ten, który się ma. Nawet jeśli jest to tylko kilka minut.
Pamiętacie mój zeszłotygodniowy anons na facebooku? Ten gdzie oznajmiłam, że
zgodnie z zapowiedziami Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywiania i Rolnictwa rok 2016 jest rokiem roślin strączkowych. A więc na Waszych talerzach niech nie zabraknie potraw z soczewicy, grochu, fasolki, soi, bobu i ciecierzycy. Dlaczego?
- dostarczają wartościowego białka (25-30%) przez co uważane są za zdrowy i pożywny zamiennik mięsa (tu prym wiedzie soja)
- dzięki zawartości złożonych węglowodanów zapewniają długotrwałe uczucie sytości
- są cennym źródłem wielu witaminy i minerałów, m.in. potasu, fosforu, kwasu foliowego, cynku, siarki, żelaza, witaminy C i witamin z grupy B
- posiadają niski indeks glikemiczny, stosunkowo niewielką kaloryczność i dużą zawartość błonnika
- zawierają sporo przeciwutleniaczy
- regularne spożywanie ułatwiają zachowanie równowagi kwasowo- zasadowej
- są niedrogie i łatwe w obróbce
A teraz do kuchni biegusiem...
Sos zrobimy w pięć minut. Makaron zgodnie z przepisem na opakowaniu gotuje się osiem maks. dziesięć minut. Dlatego nie pozostaje nic innego jak zacząć od ciecierzycy.
Pieczona ciecierzyca na pikantnie
1 puszka ciecierzycy
2 łyżeczki oliwy
szczypta kurkumy
szczypta słodkiej papryki
szczypta chili
szczypta imbiru
szczypta kardamonu
szczypta cynamonu
szczypta soli
Ciecierzycę odcedziłam (pod żadnym pozorem nie wylewajcie płynu po ciecierzycy!
Można go wykorzystać do zrobienia bezy) i dobrze osuszyłam. Przyprawy wymieszałam (na oko uzyskałam około jednej łyżeczki mieszanki) z oliwą, a następnie obtoczyłam w nich ciecierzycę. Blaszkę do pieczenia wyłożyłam papierem. Ułożyłam na niej ciecierzycę i zapiekałam 30 minut w 180st.
W międzyczasie ugotowałam makaron (tym razem padło na linguini, ale każdy inny też będzie odpowiedni). I przygotowałam sos. Prosty, pomarańczowy sos tahini doskonale wpasował się w nieco egzotyczny smak cieciorki. Przy okazji poszerzyłam nim swoją kulinarną wiedzę o wykorzystaniu sezamu, który do tej pory kojarzyłam tylko z chałwą. O zaletach sezamu szykuję osobny wpis, dlatego przejdę od razu do przepisu:
Sezam uprażyłam na patelni, a następnie zblendowałam z dodatkiem oliwy. Dodałam pozostałe składniki i ponownie blendowałam do do uzyskania gładkiej, półpłynnej masy. Sos wymieszałam z makaronem i ciecierzycą. Oprószyłam sezamem i startą skórką pomarańczy.
Tak, to wszystko! Nie musicie mi dziękować. Po prostu spróbujcie!